Pełna „Niepełnia”
Nie pamiętam, które z nas umarło tamtego dnia, wiem jedynie, że ta historia zaczyna się od śmierci.
Kiedy tak zaczyna się książka, wpadam w nią jak w studnię i rzeczywistość dookoła przestaje się liczyć. A w przypadku „Niepełni” było tak od pierwszej do ostatniej strony. To nie czas ani miejsce na to, by opisywać nieopisywalne, a taka jest właśnie fabuła (?) powieści (?) Anny Kańtoch. Ani to powieść ani zbiór opowiadań, trudno mówić o fabule czy fabułach, bohaterze czy bohaterach.
W „Niepełni” wszystko wynika z niczego i odwrotnie — nic z wszystkiego. Każdy rozdział jest osobną całością, ale nie miałby sensu (a właściwie części sensów) bez poprzedniego, implikuje też następny. Nie bezpośrednio, bez związków czasowych, przestrzennych, czy przyczynowo-skutkowych. Ale implikuje. W sposób niemal magiczny, a jednak całkiem realnie. Świat przedstawiony jest szkatułkowy, ale czytelnik nie otwiera ich w kolejności. Kańtoch nie wyjaśnia, ale mnoży chaosy, sceny, które koniec końców ukazują efekt jak z obrazów Pietera Bruegla. Puzzel do puzzla aż pojawia się sensowna, choć pełna niejasnych wątków całość, łatwo podzielna na mniejsze osobne całości (sic!).
Fabuła, a raczej fabuły są achronologiczne i tylko luźno związane przyczynowo-skutkowo. Pewne motywy powtarzają się w każdym rozdziale, ale różnią się niuansami, które nie zawsze (rzadko?) łatwo wychwycić. Każdy bohater doświadcza własnej niepełni, nie tej księżycowej, ale bardzo osobistej. Dla niektórych będzie to niedopełnienie emocjonalne, dla innych fizjologiczne, dla jednych związane z brakiem, dla innych z nadmiarem. Każdy czytelnik, który kiedykolwiek czuł się niedopełniony, doskonale wie, że to nienasycenie pcha czasem w miejsca zakazane. Na przykład do położonego na uboczu (i zboczu), białego parterowego domku w górach. Na przykład do piwnicy. Albo przed siebie, w nieznane, w ślad za Wieprzem i Wilkiem. Intrygujące, prawda? A to tylko mała próbka po(d)pisu autorki.
Kiedy wpadłam w „Niepełnię” nie miałam przy sobie kartki ani ołówka i bardzo żałuję, że się nie wstrzymałam, że nie rozrysowałam jej na schemacie. Ale jeszcze do tego pomysłu wrócę, jeszcze raz przeczytam powieść, zajrzę pod którąś warstwę i postaram się zdekonstruować choć część niepewności, jaka towarzyszyła lekturze. To powieść, której warto poświęcić więcej czasu i uwagi niż tych przeznaczonych na jednorazowe spotkanie.
NIE NAPISZĘ O TYM, ŻE… (Oh, wait!)
… Słoneczko, choć podwójne, też doświadcza niepełni
… powieść Kańtoch ma wiele wspólnego z realizmem magicznym
… Wilk i Wieprz istnieją — sama widziałam!
SKRÓT DLA OPORNYCH
Dla kogo na pewno tak: dla miłośników powieści modernistycznych, niepokojących, nietypowych, których autor(ka) lubi zagrań czytelnikowi na nosie i zostawić go z uczuciem twórczego niedosytu, osobliwej… niepełni.
Kto powinien unikać: czytelnicy, którzy nie lubią zabaw konwencją, których męczy brak chronologii wydarzeń i ciągłe zmiany czasu i miejsca akcji.
4 komentarze
Czepiam się książek
Och, a tak chciałam spędzić ten weekend z powieścią Kańtoch. Niestety poczta nie stanęła na wysokości zadania, czekam cały tydzień i dalej nic… Zaczęłam inną z poleconych przez Ciebie lektur, “Trzynastą opowieść”, ale “Niepełnia” zaintrygowała mnie na tyle, że jak tylko rozerwę kopertę, natychmiast biorę się za czytanie. To co piszesz jest bardzo tajemnicze, a jednocześnie magnetyzujące. Kto by nie chciał przeczytać “Niepełni”?
kotnakrecacz
Jestem niemal pewna, że będziesz zachwycona 🙂
Pożeracz
Zdecydowanie i absolutnie popieram – zwłaszcza uwagę z ołówkiem. Choć z drugiej strony wydaje mi się, że praca ołówkowa może zaowocować wspomnianym przez autorkę Escherem i poszukiwaniu odpowiedzi dojdziemy do początku, i tak w kółko. Ze mnie jednak zatwardziały miłośnik nieoczywistości, post- i de-, więc w to mi graj. Zwłaszcza, że styl Kańtoch uwodzi tak skutecznie.
kotnakrecacz
Ciekawa jestem, może gdyby za „Niepełnię” wziął się ktoś artystycznie (plastycznie) utalentowany, powstałoby kolejne dzieło! 🙂