literatura faktu,  Wydawnictwo Czarne

Białystok. Biała siła, czarna pamięć

– Jesteś skinem? – pyta jednego z zatrzymanych.

– Tak.

– Co to jest?

– Filozofia organizacji patriotyczno-faszystowskiej.

Masłowski widzi wytatuowane dłonie, prosi, by podwinął rękawy. Na jednym przedramieniu znak „Polski Walczącej”, na drugim swastyka.

– Jak to godzisz? – pyta.
Mężczyzna patrzy w sufit, zamyśla się i pozostaje w tym stanie.


Dobrze pamiętam wierszyk patriotyczny z podstawówki, ten o polskiej ziemi, zdobytej „krwią i blizną”. Wczuwaliśmy się w swoje role, my, mali patrioci-recytatorzy, ile serca i kilkuletniej pamięci starczało. Dziś patrzę z rozrzewnieniem na ten czas, kiedy wszystko było proste – czarne lub białe, dobre lub złe. Ale wydaje mi się, że rozumiem więcej, że moja pamięć i moje serce są pojemniejsze, ale też dojrzalsze. Ale są najwyraźniej miejsca w Polsce, do których skala odcieni szarości jakby nie dociera, a może ludzie widzą tylko skrajne barwy? Białostocczyzna była małą ojczyzną tolerancji religijnej i wielokulturowości, stolicą esperanto i prekursorem in vitro. Teraz natomiast – jest stolicą rasistowskich porachunków, kibicowskich wynurzeń patriotycznych, górnolotnych frazesów disco polo i ostatnim bastionem wiary w spisek Żydów i masonów. A może nie ostatnim?

“Białystok. Biała siła, czarna pamięć” to zbiór różnorodnych reportaży, których wspólnym mianownikiem jest walka z wyimaginowanym wrogiem – niepolskością, kolorowym, niewierzącym, wierzącym inaczej, innym po prostu. To nieczysta walka za pomocą sztuki, dyskusji, działalności społecznej, napisów na murze, transparentów, ale i pięści. Rzecz o strachu i przekonaniu o własnej sile i nieomylności, studium miasta „ogarniętego zbiorową amnezją”*.

Co kryje się za wymalowaną na szybko swastyką powojenny mur ze śladami po kulach, tablica pamiątkowa, czyjeś wspomnienia i zawiedzione nadzieje, Bóg, honor, ojczyzna? A może jest ona zaledwie azjatyckim symbolem szczęścia i wszelkiej pomyślności? Czy nieznajomość języków może być jedynym wytłumaczeniem, dla którego rodzice nie orientują się, że ich dziecko dołączyło do grupy neonazistów? Czy nieznajomość historii zwalnia z odpowiedzialności? Czy White Power wybieli Białystok do białych kosteczek i wyprze wszystko, co czarne i nieczyste. Czy wybiórcza czarna pamięć podsycana w domu i w zagrodzie załatwi sprawę i wzmocni „żywioł polski”, jedyny słuszny? Pytania można mnożyć, ale odpowiedzi brak, bo wielu bohaterom reportaży Kąckiego zwyczajnie brak znajomości porzekadła „żyj i pozwól żyć innym”. Jeśli tak dalej pójdzie, prędzej czy później obudzimy się w społeczeństwie klaustrofobicznym, neonazistowskim, rasistowskim, antysemickim i przerażająco jednolitym. A może już w nim żyjemy?

„Białystok” ma wszystko, czego dobremu reportażowi potrzeba – bolesny, niejednoznaczny temat, nietuzinkowych bohaterów oraz przygotowanego do pracy autora. I ten genialny tytuł o wielu podtekstach, znaczeniowo pojemny niczym samo miasto, które różnorodność planuje zamienić na dwukolorowość w odcieniach bieli i czerwieni. I jeszcze mocne, wbijające w fotel zakończenie, wymowne niczym spojrzenie Pana Jezusa z podbiałostockiej parafii w Sokółce.

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo na pewno tak: dla czytelnika otwartego, który wierzy, że różnorodność i poszanowanie praw drugiego człowieka (wierzącego, niewierzącego, białego, czarnego, wykształconego i nie) to podstawowe zasady demokracji, gwarantujące przetrwanie we współczesnym świecie; także dla wielbicieli rzetelnych reportaży, które poruszają tematy bolesne i niewygodne.

Kto powinien unikać: każdy inny.

IMG_7755

IMG_7707

Marcin Kącki

Wydawnictwo Czarne

Liczba stron: 287

Ocena: 5/6

image* z recenzji Michała Olszewskiego

4 komentarze

  • Qbuś pożera książki

    Już tyle pozytywnych recenzji. Chyba muszę przestać je czytać, bo nastąpi przesyt. Ale u Ciebie zdecydowany plus za ilustracje zdjęciowe – książka z kibicami w tle to idealny dodatek do recenzji.

    • kotnakrecacz

      Bardzo dziękuję 🙂
      Myślę, że powinieneś przeczytać “Białystok” zamiast recenzji 😉

  • Luka Rhei

    Świetne zdjęcia, a i świetny tekst. Ja jestem dość świeżo po lekturze “Białegostoku” – mocny i solidny. Trzeba nam takich polskich reportaży!