literatura faktu,  Wydawnictwo Czarne

Wanna z kolumnadą i polska rzeczywistość przestrzenna

 

W sztuce i architekturze nie ma demokracji, trzeba ufać specjalistom. 

 
Dziś nie będzie recenzji, bo ocena tej książki mówi sama za siebie. Będzie za to garść zdjęć, parę cytatów i kilka przemyśleń na temat brzydoty polskiej przestrzeni miejskiej, podmiejskiej i pozamiejskiej. Wannę z kolumnadą wydano w 2013 roku. Dwa lata i ustawa krajobrazowa z poprawkami społecznymi później jest niewiele lepiej, co za chwilę pokażę na zdjęciach. Polak potrafi obejść przepisy, Polakowi nie przeszkadza brzydota. Polak nie jest artystycznie wyedukowany. Zresztą o gustach się nie dyskutuje, ale o wyczuciu smaku – owszem. Jak żyć, pani premier?

 
 
 

Jesteśmy przyzwyczajeni do brzydoty, mamy ją chyba wpisaną w krew i krajobraz. Brzydota, niedopasowanie i przestrzenny misz-masz są czymś, co nie powoduje u nas dysonansu poznawczego. A powinny.

Ból oczu zaczyna się za niewidzialną dziś granicą. Nie pojawia się nagle, przychodzi powoli, narasta stopniowo. Na początku nie trzeba się go bać. W pewnym momencie staje się jednak nie do zniesienia. Budzi irytację, złość. Żeby się z nim uporać, można zamknąć oczy i przypomnieć sobie, że już za chwilę zniknie zupełnie. Gdy pojawi się obojętności na to, co dookoła, będziemy wiedzieli, że jesteśmy już u siebie. Że jesteśmy w domu.

 

 

Miasta się nam rozlewają – wchłaniają przedmieścia, mamiąc potencjalnych nabywców nowych mieszkań  obietnicami typu: tu na razie jest ściernisko…

Życie na Przedmieściu przypomina czasem grają w monopol, w której na każdym polu czekasz albo się z niego cofasz. Spóźniłeś się na autobus, następny jest za 40 min. Czekasz dwie rundy (…). Zapomniałeś ze sklepu Jajek, a już wypiłeś piwo – wracasz do sklepu pieszo, a to dwadzieścia minut w jedną stronę. Cofasz się o dwa pola. Na wylotówce znowu korek. Dwie rundy. Musisz zawieźć dziecko do przedszkola i nakładasz drogi. Runda.

 

 

Jedną z większych bolączek jest pasteloza i w zasadzie nie ma jak z nią walczyć.

Próbowano wynaleźć lekarstwo na szarość. Pomyślałam, że jak się ją zamaluje, to będzie lepiej. Pomyślano źle. Najgorsze trucizny powstają podobno w trakcie opracowywania leków.Przegraliśmy. Zwyciężyła mądrość ludowa. Nie mogę mieć nawet pretensji. Bo przecież chodzi o to, żeby ludziom się podobało, prawda? No to się podoba.


Rzeki znikają z pomocą człowieka lub jako niepotrzebne, są zaniedbywane tak, że niebawem same z siebie znikną.

Każde polskie miasto, które ma rzekę, ma też jakiś grzech z nią związany. Najlżejszy z katalogu to grzech zaniechania. Najcięższy – zabójstwo z premedytacją.

 

Malujemy przestrzeń wściekłymi kolorami, ale też odgradzamy się od rzeczywistości, bo to nasze grodzenie nie ma wiele wspólnego z faktyczną ochroną przed niebezpieczeństwem.

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że wszystkie dzieci nasze są, ale to myślenie ma, proszę pana, swoje granice i one właśnie przebiegają wzdłuż tego płotu.

 
 
 


Wreszcie plaga najgorsza – bardziej wszechogarniająca nawet od pastelozy – reklama. Billbordy, plakaty, ulotki, siatki – do wyboru do koloru. Nie podoba ci się reklama w centrum? Poczekaj pięć minut.

Świat reklamy zewnętrznej ma kilka krain. (…) Ten świat rozumieją tylko jego twórcy. Stworzyli go na własne podobieństwo. Nie ma w nim ludzi. Są odbiorcy albo użytkownicy – źródło kontaktów albo spojrzeń. Ci, którzy nie oglądają telewizji, nie słuchają radia i nie korzystają z internetu, to nieużytkownicy. Nie użytkownik to osobnik bezwartościowy, którego sens istnienia jest wątpliwy. Na szczęście w reklamie zewnętrznej nieużytkowników nie ma. Poza niewidomymi. Oni nie dają spojrzeń, bo nie mogą. Reszta nie może nie móc. Dlatego outdoor jest wszędzie.

W jego świecie jestem tylko spojrzeniem. 

 

 

 

 

 

 

 

Na razie znikąd nadziei, bo winny jest człowiek. Nie prawo, nie ustawodawstwo, nie władza, ale to, że nam samym na tym nie zależy. Niczego nie zmieniamy, przyjmujemy ład zastany. Pięknie i porządnie nie jest, ale bywa, może więc warto zacząć właśnie od siebie.

 
 
Filip Springer
Wydawnictwo Czarne
Liczba stron: 248
Ocena: 6/6
 

2 komentarze

  • Anna Potuczko

    Miałam nie kupować, a tymczasem dzisiaj napaliłam się jak szczerbaty na suchary na "13 pięter" i może do kompletu jeszcze przygarnę "Wannę.."?