Fridtjof Nansen (1898) na Walentynki
Zakochałam się. Tak to już czasem bywa o tej porze roku. Niedawno pisałam (KLIK), że planuję założenie półki polarnej, zupełnie, jak Anne Fadiman. Półka faktycznie się rozrasta, a poszukiwania doprowadziły mnie między innymi do antykwariatu, w którym po raz pierwszy zobaczyłam „Farthest North” Fridtjofa Nansena, norweskiego oceanografa i jednego z prekursorów badań polarnych, który w 1896 roku dotarł prawie do bieguna północnego.
To była miłość od pierwszego wejrzenia, ale za wysokie progi finansowe. Nie mogłam spać, a przenikliwe spojrzenie z fotografii Nansena i ultramaryna okładek wydania z 1898 roku śniły mi się całą noc. Włożyłam więc dumę do kieszeni, razem z pokaźną sumką (raz się żyje) wróciłam do antykwariatu, ale poprzedniego wieczoru (mimo, że mieszkała w tym miejscu od ponad 3 lata) „Farthest North” wybrała innego właściciela. Niepocieszona, choć z nienaruszonymi finansami, postanowiłam wrócić do domu i sprawdzić pozostałe możliwości. Znalazłam identyczne wydanie na Ebay’u, ale było nieco droższe, biłam się więc z myślami jeszcze kilka godzin. Tylko do momentu, kiedy przeczytałam, że Nansen urodził się dokładnie 125 lat przede mną, 10 października 1861 roku. Takiego znaku nie można już lekceważyć! I tak „Farthest North” trafiła do mnie, by zasilić polarną półkę.
I tak sobie myślę, że może tak właśnie miało być? Bo moje egzemplarze (choć pachną stęchlizną i chwilowo zamieszkały w worku z sodą oczyszczoną i proszkiem do prania) zostały komuś podarowane przez dziadków na Boże Narodzenie 1904 roku…
Bo moje wydanie ma mapę zupełnie w całości…
Bo moje wydanie ma najpiękniejsze ryciny i zdjęcia na świecie (tym akurat nie różni się od innych :))…
Bo wreszcie moje wydanie (jak i każde inne) ma najpiękniejszą dedykację miłosną, jaką znam — „Dla tej, która nazwała statek i odważyła się poczekać”…
I tak sobie myślę, że na polarnika chyba mogłabym czekać w nieskończoność.
6 komentarzy
Potuczko
Szumcia zakochana <3
kotnakrecacz
Kjærlighet ved første blikk!
Diana Chmiel
Piękna rzecz! Piękna <3 Obydwie na siebie zasługujecie! I pasujecie do siebie 😀 <3 A na polarnika też mogłabym czekać 😉
kotnakrecacz
Ty masz jeszcze szanse na znalezienie swojego 😉
Qbuś pożera książki
Ależ pięknie!
Zapytam z ciekawości, może już o tym pisałaś – od czego się polarne miłostki zaczęły?
kotnakrecacz
Zaczęło się od eseju Anne Fadiman „The odd shelf“, potem Kultura Gniewu wydała piękny album dla dzieci o Shackletonie, potem reportaż o jego wyprawie z wyd. Mayfly… I tak się toczy 🙂 Skończyłam „Antarctic Penguins“ i chyba zabiorę się za „Żony polarników“ albo pamiętniki Shackletona. A Nansen niech się wietrzy na razie 😉