varia okołoliteracka

Wiosna, nowe książki, nowe pomysły… Porozmawiajmy o Waszych bibliotekach.

 

 

Wiosenne porządki na półkach i w głowie zaowocowały… pomysłem 🙂 Nie jestem Pomysłowym Dobromirem i nie wpadłam na to zupełnie przypadkowo, a żarówka była mała i energooszczędna, bo inspiracją stał się dla mnie cykl Kulinarni czytają na blogu Czytelniczy

Jeśli ktoś z Was chciały podzielić się ze mną swoimi czytelniczymi, kolekcjonerskimi lub literackimi wyznaniami – serdecznie Was zapraszam. 

Napiszcie do mnie na adres natalia.szumska@gmail.com i potwierdźcie swoją gotowość do współpracy. 

Jeśli prowadzicie bloga – będzie to dla Was reklama, jeśli nie, może skłonię Was do myślenia i podsumowania czytelniczych zachowań – tak czy owak – warto! Jeśli znajdą się chętni, będę tu w weekendy publikować Wasze wyznania (może powstanie coś równie interesującego jak książka A. Fadiman Ex libris. Wyznania czytelnika).

Na zachętę wrzucam moje wyznania i odpowiedzi.

 

1. Moja biblioteka wygląda tak…

11846707_10207697597624842_8324226034758127758_n

Przynajmniej jej część, bo w drugim pokoju jest jeszcze jeden regał “podręczny”. Z układaniem książek mam odwieczny kłopot, w związku z tym, każda półka rządzi się własnymi prawami. Większość jest ułożona tematycznie, ale jak układać te, które już są wybrane tematycznie? Dylemat bohatera tragicznego… Część więc stawiam kolorami, część wielkością, a część alfabetycznie. Grunt, że ja wiem, gdzie czego szukać 🙂

2. Pięć książek, którym postawiłabym ołtarzyk, to…

I. Bezsprzecznie Zimowej opowieści Helprina, która od niedawna jest moim zdecydowanym faworytem. Za język, za historię i za kreacje bohaterów.

II. Swój ołtarzyk miałaby także Kronika ptaka nakręcacza Murakamiego – również za przedstawioną bogatą historię, poruszanie ważnych tematów i ze względów sentymentalnych.

III. Miejsce miałaby też A. Fadiman i jej wspomniany już, Ex libris… – za to jak pięknie można pisać o książkach i czytaniu i za opowieść o tym, że pisarzem i czytelnikiem można być każdą swoją komórką…

IV. Bez wątpienia wyróżnienie należy się również A. S. Greer’owi i jego “Wyznaniom Maksa Tivolego” za pięknie opowiedzianą historię i za pierwsze zdanie – ale o tym za chwilę.

V. Może to dość przewidywalne, ale jednak piąty ołtarzyk należy się C. R. Zafonowi – celebrycie wśród pisarzy, ale wcale nie za Cień wiatru, a za Grę anioła, która jest dużo bardziej skomplikowana dzięki swojej wielowątkowości i po prostu… piękniejsza!

3. Najpiękniej wydana książka/i to według mnie…

Znów nie umiem wybrać jednej… Trzy które pokażę pewnie też nie są najpiękniejszymi, jakie czytałam, ale jako pierwsze przyszły mi do głowy. Są to… Hakawati. Mistrz opowieści R. Alamedine, Signature of all things E. Gilbert (w zeszłym tygodniu wyszła u nas pod tytułem Botanika duszy, ale brytyjskie wydanie jest po prostu boskie!) oraz The case notes of Sherlock Holmes. Ta ostatnia pełna jest artefaktów do rozwiązywania zagadek jednocześnie z najsławniejszym detektywem – map, zdjęć, wycinków prasowych, stylizowanych listów – miód dla oczu (i duszy) wielbicieli Conana Doyle’a!

5. Najgorzej wydana współczesna książka… 

Oj, tu też miałabym kilka kandydatur, ale ograniczę się do dwóch. Jest to Historia uwodzenia. Uwodziciele i ich ofiary w dziejach Europy K. Stene-Johansen (głównie z powodu okładki – brawo Bellona) oraz Rozwój przestrzeny Warszawy L. Królikowskiego i Marka Ostrowskiego (za jasną, bezszeryfową czcionkę, przez którą książki wręcz nie da się czytać…).

6. Książki, które powodują u mnie nieprzyjemne dreszcze…

Nie znoszę przede wszystkim książek pseudonaukowych, w krzykliwy sposób przedstawiających rzekomo najnowsze osiągnięcia nauki, z cyklu Ciemne sprawki…, Tajemnice..., Sekrety… Na drugim miejscu plasują się książki amerykańskich naukowców (w tym poradniki!), szczególnie psychologów, którzy strasznie infantylizują przekaz posługując się niby zabawnymi historyjkami, albo odnoszą się bezpośrednio do czytelników – np. Czy słyszeliście, że…? Bzdura, nie wolno Wam tak myśleć! itp. Trzecia kategoria to amerykańskie książki dla pań. Takie z cyklu Okruchy życia – no cóż, jakie życie, takie okruchy.

7. Najlepsze pierwsze zdanie książki…

I znów trzech faworytów. 

“Wyznania Maksa Tivolego”: Każdy z nas jest miłością czyjegoś życia.

“Anna Karenina”: Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, ale każda nieszczęśliwa jest nieszczęśliwa na swój sposób.

“Zimowa opowieść”: Wielkie miasto jest niczym więcej jak własnym portretem, prędzej czy później okazuje się jednak, że zawarty w nim arsenał scen i obrazów jest częścią głęboko ukrytego planu.

8. Ulubione miejsce do czytania to…

Fotel! Albo koc na trawie 🙂 Ach i plaża! W sumie wszystko jedno – byleby się czytać dało 🙂

 

9. Ulubiona biblioteka…

BUW i Rajska w Krakowie – bardzo przyjazne dla czytelników. Za osiedlowymi nie przepadam ponieważ z dzieciństwa pozostał mi strach przed bibliotekarzami i bibliotekarkami, aż dziw bierze, że po moich przeżyciach, nadal jestem zapalonym czytelnikiem.

10. Gdybym mogła, chciałabym żyć w książce…

Ponownie – Zimowa opowieść M. Helprina – to zdecydowanie MÓJ świat. Gdzieś na przejściu granicznym między rzeczywistością i magią. Prawą nogą jednak zdecydowanie po stronie rzeczywistości. Magicznej 😉

 

* * *

 

Jeśli dotarliście do końca – dziękuję. Jeśli macie ochotę na podobne wyznania, zapraszam Was do kontaktu – nie musicie odpowiadać aż tak wyczerpująco :))

17 komentarzy

    • Natalia Szumska

      Hahahaha… Nigdy nie byłam dobra z matematyki 🙂
      W takim razie ustalmy, że będzie to dowolne pytanie czytelnicze, które sobie wymyślisz – taka nowa tradycja 😀

    • Natalia Szumska

      Widzisz, jaki Czytelniczy jest inspirujący? 🙂 A wszystko dlatego, że zaczęłam odczuwać niemal fizyczną przyjemność, podglądając biblioteki Twoich kulinarnych :))

      A co do bibliotekarzy… Mam traumę z dzieciństwa. W mojej osiedlowej bibliotece pracowała tzw. koszmarna dwójka. Baaardzo gruba pani, która sapała, przechodząc pomiędzy półkami, a na pytania niezwykła odpowiadać, a odburkiwała coś w stylu: 'Znów nie wiesz?! Mówiłam ostatnio!' Pan z kolei siedział zachmurzony za biurkiem i patrzył spode łba. No i przystojny był, co było dodatkowo traumatyczne, kiedy chciało się wypożyczać pozycje z serii 'Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty' – czasem więc umieszczałam je pomiędzy kilkoma innymi 'poważnymi' pozycjami, których oczywiście nie czytałam 😉 Ale zazwyczaj, jak przez okno widziałam, że któreś z nich ma dyżur, wracałam z niczym do domu :))

    • Natalia Szumska

      Hmmm… z tymi "mniej poważnymi" to i tak ładnie powiedziane – zwykłe gnioty o dylematach amerykańskich nastolatek – każdy musi kiedyś przeżyć taką fascynację, żeby przejść do klasyki literatury :))

      Dziękuję za odpowiedzi i po raz kolejny zmieniam zdanie (jakież to kobiece;)) – będę publikować w poniedziałki – na dobry początek tygodnia i żeby nie czekać aż do przyszłego weekendu 🙂

    • Marta Marple

      No to rzeczywiście słabo… U mnie są dwie bibliotekarki w szkolnej i zawsze, gdy jest ta starsza… wiem, że lepiej się zachowywać należycie. Ostatnio zwracając mi uwagę, rozgadała się na temat długości książek i że lektury szkolne wcale nie są nudne, ani nudne, że każdy powinien je czytać, że nie powinnam tak narzekać, bo przynajmniej dzięki nim coś czytam (hmm… gdyby tak było, nie prowadziłabym bloga recenzenckiego) itd. i o wszystko mnie oskarżała.
      Jednak w miejskiej, zawsze panuje miła atmosfera i np. gdy ostatnio o parę dni za późno oddałam książkę (uuppss…), pani powiedziała, że w walentynki nie pobierze opłaty. 🙂
      A twojej biblioteczki ja ci normalnie zazdroszczę!

      shelf-of-books.blogspot.com

      PS Obserwuję!

  • Tosia

    Lubię takie wyzwania, więc do Ciebie zaraz napiszę 🙂
    Co do odpowiedzi – też mam problem z układaniem książek na półkach 🙂

  • Dwojra

    Ale dużo książków – jest co czytać 🙂 Ja się czaję na Zimową Opowieść – bardzo już bym chciała, żeby ta książka wpadła w moje ręce. Pozwól, że zapytam – jesteś z Torunia? Gdzieś mi chyba w jakiejś Twojej notce mignęła nazwa mojego rodzinnego miasta 🙂

    • Natalia Szumska

      Oj, nie, mieszkam w stolicy. Ale Toruń bardzo lubię (szczególnie toruńskiego Manekina, który na szczęście jest już w Warszawie:)) A mignął Ci, ponieważ czytałam i recenzowałam ostatnio książkę o Toruniu – 'Studnia bez dnia' – koniecznie przeczytaj – miasto w roli głównej 🙂