literatura piękna

Winni wygranej, czyli “Ci, którzy walczyli” i jedna trzecia ich stulecia

Gdyby dziewczynki i Michał miały odpowiedzieć, na pytanie, kto był w dzieciństwie najważniejszą osobą w ich życiu, bez najmniejszego wahania wskazałyby Stanisława. Dzięki dziadkowi powojenne zgliszcza miały smak konfitur i szarlotek, a szary socjalistyczny krajobraz zmienił się w pole pełne latawców, własnoręcznie robionych kunsztownych zabawek na choinkę godnych miana małych arcydzieł. Jednego tylko dziadek Stanisław nie mógł dać ukochanym wnukom. Wiadomości o ojcach.

 

Zazwyczaj książki czytam metodycznie. Mam swoje miejsca i pozycje, ulubiony notatnik, ołówek. Zaznaczam, zaginam rogi, komentuję, na bieżąco tworzę szkielety recenzji. A jednak zdarzają się książki inne, przy lekturze których wszystko wygląda inaczej. Drugi tom Stulecia Winnych otworzyłam na pierwszej stronie w niedzielny poranek, a dwie herbaty i jedną kawę później było już po wszystkim. Tylko dwa zagięte rogi. Notatek brak. Nie miałam czasu, bo lektura pochłonęła mnie bez reszty.

Do śledzenia losów tytułowych Winnych czytelnik wraca w momencie wybuchu drugiej wojny światowej. Na świecie pojawiają się kolejne już bliźniaczki, a wojenna zawierucha zabiera i oddaje bliskich w najmniej oczekiwanych momentach. Potem kończy się tak szybko, jak się zaczęła i nadchodzi pora na składanie życia od nowa. Bohaterowie walczą ze sobą nawzajem, z ustrojem, nową rzeczywistością, ale przede wszystkim, jak przystało na tych, którzy walczyli, z własnymi słabościami.

Pierwszą i podstawową zaletą sagi jest piękny, literacki język Ałbeny Grabowskiej, dzięki któremu opowieść niemal snuje się sama. Z ulgą przyjęłam mniejszą niż w pierwszym tomie ilość wielokropków, zachwycając się resztą warstwy narracyjnej, w której znalazły się prawdziwe perełki.

Wojna się skończyła i chociaż to, co przyszło, było czasem gorsze niż Niemcy, wszyscy podnieśli głowy i zaczęli sprzątać z podwórek i sumień resztki wojennych zgliszczy.

Niejednoznaczne postacie i niebanalna fabuła to kolejne zalety stylu autorki. Stulecie Winnych nie jest kolejnym powielaniem historii wojennych i powojennych. Jest historią nową i samą dla siebie.  Za każdym razem, gdy czytelnik ma wrażenie, że już się wszystko układa, że drogi się wreszcie się prostują, a ludzie znajdują przejścia, przejeżdża czołg niszcząc układankę, powodując koleiny w drogach i tratując część bohaterów. I w tym leży jej piękno – w nieprzewidywalności.

Podobnie jak w pierwszej części sagi, w Tych, którzy walczyli czytelnik znajdzie ciekawą chronologię i nierówne tempo narracji, co zarzutem w żadnej mierze nie jest, bo czyni powieść prawdziwie unikatową. Grabowska igra niebezpiecznie także z historią. Czasem wydawać by się mogło, że Winni są nieco zbyt blisko niej, a fikcja zbyt łatwo miesza się z historyczną prawdą. Jednak autorka zawsze wychodzi z tego obronną ręką. Jedna z bohaterek zagra co prawda w Dziadach Dejmka w 1968, ale nieistniejącą rolę. Inny bohater zaś pojedzie na lekkoatletyczne mistrzostwa Europy, ale się na nich nie pokaże. Zabiegi literackie ryzykowne, ale zgrabne i skuteczne.

Stulecie Winnych pochłania bez reszty i pozwala oderwać się od rzeczywistości i współczesności, która zapewne stała się kanwą dla ostatniego tomu sagi. Jest w niej jednak pewna ponadczasowość i prawda uniwersalna.

Można wbić komuś nóż w serce. Można, trzeba czasami nawet… Nigdy jednak nie wbijaj komuś noża w plecy, bo ci nie wybaczy.

 

 


 

Ałbena Grabowska
Wydawnictwo Zwierciadło
Liczba stron: 296

Ocena: 5/6

 

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo na pewno tak: dla wielbicieli polskiej literatury wyższych lotów (nisko nad ziemią); zainteresowanych historią społeczną XX wieku; poszukujących historii, która pochłania w pełni na długie godziny.

Kto powinien omijać: czytelnicy, którzy odczuwają poznawczy dysonans, jeśli czas w powieści nie płynie równomiernie.

bonito.pl/?utm_source=blog&utm_medium=banner&utm_campaign=KotNakrecacz

 

3 komentarze