literatura piękna,  varia okołoliteracka

Shantaram — audiobook

Kiedyś pewien mudżahedin powiedział mi, że los daje nam wszystkim trzech nauczycieli, trzech przyjaciół, trzech wrogów i trzy wielkie miłości. Jednak ta dwunastka nigdy nie wydaje się oczywista i nigdy nie wiemy kto jest kim, dopóki ich nie pokochamy, nie opuścimy lub nie zaczniemy z nimi walczyć. Kadir należał do mojej dwunastki, ale zawsze był najmniej oczywisty ze wszystkich. 

Nie staram się nawet zrozumieć, dlaczego sięgnęłam po „Shantaram”. Czy to zachwyty Marcina Mellera, czy przekora wobec tych, którzy Robertsa nazywają indyjskim Coelho, czy też grafomanem innego typu, a może niespodziewana wiadomość, że mogę tej powieści po prostu wysłuchać. Niezależnie od przyczyn — nie żałowałam nawet przez chwilę. Zdecydowanie rozumiem powody, dla których może się nie podobać. Ale muszę po prostu wyznać, że mnie zaczarowała. I ogromną w tym zasługę ma edycja audiobookowa. Ale o tym później.

O „Shantaram” słyszeliście już chyba wszystko. Wiecie, że Gregory David Roberts był australijskim zbiegiem, który dostał wyrok 25 lat za napad z bronią w ręku. Wiecie też zapewne, że jego pierwsza powieść (a nawet dwie!) to relacja z 10-letniego pobytu w Indiach, gdzie ukrywał się przed służbami i wiecie również, że została okraszona opisem wydarzeń, które z prawdą mają niewiele wspólnego. To, czego nie wiecie, to to, co jest tu fikcją, a co rzeczywistością. Nie wiecie też, że życie bohatera (i kto wie, może także autora) było wypełnione po brzegi tym, o czym wielu z nas będzie chciało czytać.

W „Shantaram” znajdziecie indyjską kulturę wymieszaną z zachodnią mentalnością, znajdziecie luksus drogich hoteli, wygodę wsi i skrajną biedę bombajskich slumsów. Poczujecie zapach przypraw w restauracji na szczycie wieżowca w budowie i smród rozkładu podczas epidemii cholery. Zaznacie miłości, która przyćmiewa przeszłość i bólu uzależnienia. Otrzymacie dużo humoru (Prabaker <3), mnóstwo zwrotów akcji i szczyptę (choć przyznaję — dłużącą się) filozofii, a nawet fizyki kwantowej (!). Roberts zabierze was w szeregi mafii i do więzienia o zaostrzonym rygorze, a także (poza Bombajem) do Australii, Afganistanu, na plaże Goa i w wiele innych miejsc. Ale podczas tej podróży, trzymajcie się mocno, gdziekolwiek siedzicie, bo będzie to podroż bolesna, pełna niebezpieczeństw i mrożących krew w żyłach historii. A wszystko to pod niebem zupełnie innym niż nasze.

Jako audiobook „Shantaram” jest przygotowany perfekcyjnie. Po pierwsze lektor — Filip Kosior, to jemu i jego interpretacji książki zawdzięczam mój zachwyt nad powieścią. To on wprowadził mnie w klimat, za którym do tej pory nie przepadałam jako miłośniczka raczej mrozów i minimalizmu niż kolorowych, dusznych Indii. W ciągu tych 40 godzin zdążyłam przyzwyczaić się do wszystkich bohaterów, do ich sposobu mówienia, do ich znaków szczególnych — odtwórzcie mi fragment dialogów, a dopiszę imiona. Skąd w tym młodym człowieku (rocznik ’92!) aż tyle wcieleń? Także pozostałe elementy wydania nieustannie mnie zachwycały. Po raz pierwszy spotkałam się z tym, że rozdziały i części książki oddzielane są charakterystycznym, stylizowanym sygnalem dźwiękowym, który jest osobnym utworem. Po raz pierwszy też spotkałam się z tym, by do wydania dołączana była mapa wzbogacona o informacje o miejscach, które odwiedzał bohater. Może niezbyt dokładna, ale zdecydowanie dająca wyobraźni pole do popisu. Jest też orientalny (ale niedrażniący) zapach samochodowy. Drogie Marginesy, drogie CDP.pl (nie, nie płacą mi za to ;)), to czysta przyjemność robić z wami „dundah”!

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo na pewno tak: dla miłośników powieści–cegieł (lub w przypadku audiobooka — tych słuchaczy, którzy mają do dyspozycji 40 godzin); dla zafascynowanych Indiami, powieściami z motywem mafii i polityki; szczególnie dla czytelników, którzy lubią soczysty język i książki „przegadane”.

Kto powinien omijać: czytelnicy, którzy spodziewają się lektury lekkiej i przyjemne albo ci, którzy nie trawią filozoficzno-fizycznych (sic!) dłużyzn.

shantaram

Gregory David Roberts

Wydawnictwo Marginesy (audiobook: CDP.pl)

Liczba stron: 798 (audiobook: 40h!)

Moja ocena: 5,5/6

zK5ktkpTURBXy8xYjc3ZGJmYzU5ZjBlMWE2YjdkNmEyMTM5NzY2OTAyMy5wbmeSlQMAAM0BaMzKkwXNAyDNAcI

 

9 komentarzy