literatura faktu

Piracka wyspa Tortuga, odmitologizowana, faktyczna

 

Mówiąc piraci z Tortugi, mam przed oczyma potężne hordy wojowników, którzy w imię pieniądza pustoszyli morza i lądy, zatapiali statki, niszczyli całe miasta. Widzę floty okrętów, które przemierzały Nowy Świat niosąc z sobą ogień i śmierć. Przez blisko sto lat siali postrach w całym regionie Morza Karaibskiego, tak wielki, że nawet w kościołach hiszpańskich modlono się, aby Niebiosa chroniły kolonie przed pirackim gniewem. Mówiąc Tortuga, widzę wyspę, gdzie ci wszyscy bezbożnicy stworzyli swoja enklawę, gdzie ich niezwykły sposób bycia zawładnął każdym dniem, skąd ruszali na pobliską Hispaniolę, aby rozszerzyć swe wpływy i zbudować gigantyczna organizację przestępczą. Patrząc z szerszej perspektywy, nieczęsto w historii świata tak niewielka grupa ludzi, żyjących na zadziwiająco małym skrawku lądu, miała przez wyjątkowo długi okres, tak wielki wpływ na otaczająca ja rzeczywistość.

 

Jak zrecenzować książkę, która nie jest ani powieścią, ani literaturą naukową, ani nawet popularno naukową, ale zawiera po szczypcie każdego z tych gatunków? Taka zagwozdka. Nie jest to proste, ale mimo wszystko o Tortudze. Dziejach wyspy piratów Kacpra Nowaka napisać warto. Choć sama nie do końca pojmuję fenomen tej krótkiej książeczki, postaram się go wyjaśnić.

Tortugę, wyspę piratów, zapewne wszyscy kojarzymy z mniej lub bardziej znanych baśni, filmów i powieści o kamratach, pirackich łajbach i zagrabionych skarbach. Ale czym w rzeczywistości był (i jest) ten niewielki skrawek ziemi na Morzu Karaibskim – podsumować dość łatwo, sam autor zrobił to w zdaniach przytoczonych na początku. Ta w czasach prekolumbijskich zasiedlana przez Indian wyspa, przyjęła hiszpańskich kolonizatorów z całym dobrodziejstwem inwentarza i bogactwami naturalnymi. W latach dwudziestych XVII wieku powstała tu osada portowa, której mieszkańcy w pewnym momencie stwierdzili, że nie interesuje ich już aż tak bardzo życie z handlu i uprawy ziemi i wymyślili nowy sposób… Ta “Żółwia Wyspa” była więc efektem ubocznym kolonizacji Nowego Świata. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło… 

Kacper Nowak, na podstawie bogatych i ciekawie dobranych materiałów źródłowych prześledził historię wyspy  piratów od założenia wioski portowej, poprzez kolejne wydarzenia za rządów mniej lub bardziej pirackich gubernatorów, aż do 1713 roku, ostatecznego końca korsarstwa na Morzu Karaibskim. Choć uwag mam wiele, to niezaprzeczalnie jest to książka warta przeczytania. Szczególnie ciekawa dla osób zafascynowanych korsarstwem, XVII-wieczną historią i pirackimi opowieściami. Podstawowym walorem Tortugi… jest to, że w profesjonalny sposób rozprawia się z narosłymi przez wieki legendami dotyczącymi piratów – ich motywacjami, symboliką, zwyczajami. Ponadto, czyta się ją lekko i przyjemnie, ponieważ autor wybrał dla czytelnika prawdziwe historyczne smaczki, które momentami zapierają dech albo wywołują salwy śmiechu.

Całość jednak jest jakby niedopracowana. Wspomniałam już o mieszaniu stylów, ale problem tkwi też w formie książki. Podczas lektury można odnieść wrażenie, że jest ona pracą licencjacką, ewentualnie magisterską, lekko podrasowaną na potrzeby wydawnictwa, które naukowym nie jest. Sztampowy układ rozdziałów, zakończony tablicą chronologiczną (trzeba przyznać, bardzo ułatwiająca odbiór!) sprawia, że książka jest trochę “poszatkowana”. Rażą ciągle powtarzane zdania typu Ale o tym opowiem później i uwspółcześnianie w formie kolokwializmów takich jak gwiazdy jednego sezonu, większość uznała go za przereklamowanego, mieli “pozamiatane”. Nie byłabym też sobą, gdybym nie wypunktowała redakcyjnego babola – zwycięscy w formie rzeczownikowej… I tytuł niestety odstaje od treści – toż to przecież nie historia wyspy, ale grasujących na niej przez kilkadziesiąt lat piratów…

Mimo wszystko, Tortuga Nowaka udowodniła mi braki w historycznym wykształceniu, które szybko i przyjemnie dzięki niej uzupełniłam. I za to będę autorowi wdzięczna.

 
 

Kacper Nowak
Wydawnictwo Nowy Świat
Liczba stron: 181

Ocena: 3,5/6

6 komentarzy

  • Dwojra

    Piratów lubię i wszelkie pirackie motywy zawsze były mi bliskie. O Tortudze trudno nie słyszeć, choć w istocie nie wiem o niej zbyt wiele, ponad to, że łatwo było tam zwerbować towarzyszy na wyprawę morską. Szkoda, że książka jest niedopracowana i zalatuje stylem akademickim – mogła by to być naprawdę fajna pozycja, gdyby ją napisać w sposób brawurowy, okraszony pirackim dowcipem (niewybrednym raczej) i anegdotami z życia owych 🙂

    • Natalia Szumska

      Ta książka jest okraszona pirackim dowcipem na przemian ze stylem akademickim -myślę, że każdy wybór byłby dobry, gdyby nie był mieszanką tych stylów.
      Ale poznawczo bardzo warta polecenia 🙂

  • kasjeusz

    Mnie się Tortuga kojarzy z Jackiem Sparrowem. 😉 I jeszcze chyba w Assassin's Creed IV była. Poczytałabym o niej więcej, ale ten potoczny styl i błąd, o którym wspominasz, mnie odstraszyły.