literatura faktu

Gimnastyka mózgu, czyli “Jak zbudować wehikuł czasu”

 

Każdy potrafi podróżować w czasie. Nasze przygody w tym tajemniczym wymiarze są ograniczone, ale naprawdę je przeżywamy. Jeśli chodzi o podróż naprzód, wszyscy znajdujemy się na taśmociągu wiozącym nas przez czas, przesuwającym się ku niepewnej przyszłości z prędkością 1s/s. Nieubłaganie suniemy w przyszłość, zmieniając ją w teraźniejszość – tak samo jak chwila, która kiedyś była teraźniejszością, staje się przeszłością. Wszyscy potrafimy również podróżować wstecz w czasie (…). Podróże wstecz odbywają się za pośrednictwem pamięci i brakuje im tego niezakłóconego, nieustannego postępu cechującego nasz ruch do przodu. (…) Nasza pamięć skacze po czasie z nieustannie zmieniającą się prędkością.

Mam zakwasy. W mózgu… dawno nie czytałam niczego, co tak do reszty pochłonęłoby moją uwagę, myślenie, wszelkie procesy poznawcze. Nie przypominam sobie też, żebym kiedykolwiek czytała naukową książkę z dziedziny, hmm…. jak by nie było – fizyki, w dodatku kwantowej. I nagle okazało się, że rozumiem (prawie;)), potrafię, mogę. I uwielbiam!

Kiedy wybierałam książkę Jak zbudować wehikuł czasu. Nauka a podróże w przeszłość i przyszłość spodziewałam się kulturowego opracowania pomysłów ludzkości na fizycznie nierealne przesunięcia czasu – koncepcji naukowych, literackich, filmowych – generalnie szalonych. Tymczasem otrzymałam obszerne kompendium dotyczące zmagań nowoczesnej fizyki z tym arcyciekawym, szczególnie dla historyków i innej maści naukowców, problemem. I może wstyd się przyznać, ale dopiero teraz dowiedziałam się, że w zasadzie żadne prawo fizyki (z pewnymi ograniczeniami) nie wyklucza możliwości podróżowania w czasie. Niesamowite, prawda? Choć byśmy się zapierali nogami/łapami, jak Puszkin.

Podróże w czasie to temat przewodni wielu filmów, seriali i książek. Niektórzy spekulują, że w niedalekiej (i dalekiej) przyszłości (jeśli przyjmiemy, że czas de facto nie istnieje, a wszystko dzieje się tak naprawdę równolegle) ten typ podróżowania będzie prawie codziennością. Ale jeśli faktycznie tak jest, to gdzie dziś w naszej rzeczywistości są podróżnicy z przyszłości? Jeśli nie nauczyli się być niewidzialni, istnieje prawdopodobieństwo, że wehikuł nie został wynaleziony.

Istnieje kilka sposobów na złamanie bariery upływu czasu. Wszystkie opierają się na teorii względności i fizyce kwantowej. Dwa z nich uważam za szczególnie interesujące. By przenieść kogoś w przyszłość o 11 lat, co technicznie jest stosunkowo proste do wykonania, musielibyśmy rozpędzić statek kosmiczny do 99% prędkości światła (ponieważ wtedy czas płynie zdecydowanie wolniej). Jednak na obecnym poziomie rozwoju technologicznego, musielibyśmy we wszystkich amerykańskich elektrowniach wyprodukować do rozpędzenia statku, tyle energii, że zajęłoby to, bagatela, 3700 lat… Do przemieszczania się w czasie można by także wykorzystać teleportację kwantową, która już dziś jest możliwa z pojedynczymi atomami. Ale to oznaczałoby konieczność zniszczenia nas i utworzenia w zupełnie innym miejscu w czasie naszej dokładnej kopii. Zresztą, skanowanie wszystkich atomów ciała statystycznego człowieka, przy założeniu, że osiągnęlibyśmy prędkość skanowania miliona atomów na sekundę, trwałoby… 100 000 trylionów lat… Wygląda na to, że jak pisze autor:

(…) to, że fizyka coś umożliwia, nie znaczy, że coś istnieje – ale równie dobrze, może zostać odkryte jutro.

Brian Clegg, w Jak zbudować wehikuł czasu obala też pewne mity związane z podróżami po czasoprzestrzeni. Po pierwsze fizycznie niemożliwe jest skonstruowanie wehikułu, który za pomocą jednego guzika i dwóch pokręteł, zaprowadzi nas do miejsca i czasu, który sobie tylko wymyślimy. Tym bardziej niemożliwy będzie też powrót do miejsca i czasu, z którego wyruszyliśmy. Ponadto, wszystkie sposoby umożliwiają podróże w przyszłość, za to w przeszłość możemy poruszać się tylko do momentu skonstruowania wehikułu. By pokonać tę barierę, musielibyśmy przekroczyć prędkość światła, co jest już fizycznie niemożliwe, ponieważ NIC (no cóż, według najnowszych ustaleń, nic, co posiada masę) nie porusza się szybciej niż światło. Nie moglibyśmy też zmienić przeszłości w znaczący sposób – zabicie własnego dziadka dajmy na to, przeczy prawom fizyki i tzw. koncepcji spójnych historii. Dobrze tłumaczy to autor choćby tymi słowami:

Wracamy i zabijamy dziadka tak, że nigdy nie istnieliśmy. Oznacza to, że nigdy nie odbyliśmy podróży, a w chwili, w której podjęliśmy działanie, przeskoczyliśmy z powrotem do chwili, w której właśnie mieliśmy rozpocząć podróż. Za każdym razem, gdy próbujemy przenieść się do przeszłości i dokonać zmiany, która sprawi, że nasze istnienie stanie się niemożliwe, znajdujemy się tuż przed rozpoczęciem naszej podróży. Nasza podróż w przeszłość nigdy się nie rozpocznie.

Prawom fizyki przeczy także marzenie niektórych o wzbogaceniu się dzięki czasowym wojażom. Stoi to w sprzeczności z zasadą zachowania masy/energii – jeśli przenieślibyśmy coś z przeszłości, nie byłoby tego w przyszłości, bo ilość tego, co zabieramy, nie może przecież ulec podwojeniu.

Clegg pokazuje, że podróżowanie w czasie jest fizycznie (sic!) możliwe, choć na chwilę obecną niewykonalne (chyba, że o czymś nie wiemy). Ale zasady fizyki przeczą wszystkim naszym marzeniom o tym, co takie podróże nam umożliwią – poruszanie się w daleką przeszłość, zmianę swojego życia, wzbogacenie się, a nawet możliwość wyboru konkretnego punktu w czasie, który chcemy odwiedzić. To ludzkie oblicze fizyki – nawet ona nie umożliwia przyczynie wyprzedzenia skutku.

Podróżowanie w czasie to rzeczywistość. Na małą skalę potrafimy to robić dziś. Jeśli ludzkość przetrwa wystarczająco długo, wydaje się ono niemal nieunikniona częścią naszej przyszłości. A jeśli nie budzi w nas poczucia cudowności, nic tego nie zrobi.
Ostatecznie czas pokaże.

 

 
 
Brian Clegg
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 268
 
Ocena:  6/6