literatura faktu,  varia okołoliteracka

Fridtjof, co z ciebie wyrośnie?

Dziś mija 86 lat od śmierci Fridtjofa Nansena. Pisałam już o nim wcześniej (KLIK). O nim, o mojej miłości do niego i o dwóch tomach „Farthest North”, które stoją na honorowym miejscu mojej polarnej półki, obok dzienników Shackletona, Scotta i Andree.

DSC_0417

Po kilku miesiącach (a przypuszczam, że miesiące zamienią się w lata) moja miłość nie minęła. Naprawdę mam dreszcze, kiedy wyobrażam sobie jego zimne oczy oraz jednocześnie łagodne i zdecydowane spojrzenie. Było w nim coś magicznego.

z17528082Q,Fridtjof-Nansen

Ale poza magnetyzującą aparycją, był człowiekiem, którego biografię warto nieustannie przypominać. Był naukowcem, podróżnikiem i politykiem; oceanografem, narciarzem, włóczykijem, ambasadorem Norwegii w Londynie, laureatem Nagrody Nobla. Ale też po prostu człowiekiem — ojcem pięciorga dzieci, mężem pierwszej kobiety, która jeździła na nartach w spodniach!

DSC_0426

Przeszedł, a właściwie przejechał na nartach, Grenlandię. Spędzając zimę wśród Inuitów powadził badania antropologiczne, a potem budując najnowocześniejszy i najbardziej komfortowy statek (miał nawet bibliotekę!), wyprawił się z kilkunastoma osobami na biegun północny.  Podobno którejś nocy przyśnił mu się biegun. Towarzysze zapytali, jak tam właściwie było, ale ten z właściwą sobie gracją człowieka trzeźwo stąpającego po ziemi, odpowiedział, że zapomniał prowadzić tam obserwacji naukowych 🙂

DSC_0428

Kiedy statek, „Fram”, utknął w paku lodowym i nie było szans na dotarcie tam drogą morską, wraz ze współtowarzyszem, przesiadł się na sanie, ciągnięte przez kilkanaście psów. Przyszło im walczyć z niedźwiedziami (i morsami, które przewracały kajak, którym czasami podpływali), własnymi słabościami, mrozem. Zawrócili, będąc zaledwie 300 km od bieguna (piszę zaledwie, bo to właśnie była ich — i świata — „najdalsza północ”). Dlaczego? Bo stawało się coraz bardziej niebezpiecznie, a poza tym Nansen lubił dotrzymywać słowa. Przed wyjazdem bowiem obiecał żonie, że wróci. Wybór między zdobyciem bieguna a dotrzymaniem słowa wydawał się prosty.

DSC_0422

Po miesiącach karkołomnej wędrówki, nieogoleni, smagani wiatrem i mrozem, jak gdyby nigdy nic, w środku Arktyki spotkali… innego polarnika, Brytyjczyka Jacksona, który akurat był w drodze na biegun. Kurtuazyjną, godną dziewiętnastowiecznych gentlemanów rozmowę, pięknie opisuje Alec Wilkinson w „The Ice Balloon”. Jackson zabrał obydwu wędrowców na swój statek i umożliwił im bezpieczny powrót do domu. A był dopiero rok 1896! Potem jeszcze kilka razy wyprawiał się wgłąb Rosji i na północ, ale głównie kontynuował karierę naukową i wygłaszał odczyty o swoich wyprawach.

nansenflierlarge

Kiedy porzucił podróżniczą karierę, rozpoczął zupełnie inną, polityczną. Jako ambasador mieszkał w Londynie podczas I wojny światowej, a po niej, jako przedstawiciel Ligi Narodów ratował uchodźców (m.in. Polaków, Rosjan, Ormian) ze szpon Rosji bolszewickiej. Otrzymał za to pokojową Nagrodę Nobla.

DSC_0423

Nie mam wątpliwości, że był fascynującym człowiekiem. Wątkami jego biografii można byłoby obdzielić mnóstwo innych ludzi, ale nie tylko to może w nim zachwycać. Przede wszystkim był bowiem, jak mało kto z polarników w tej złotej erze wypraw na biegun, właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Świetnie przygotowanym technicznie, merytorycznie, mentalnie. Nigdy nie narażał bez potrzeby życia swojego i swoich ludzi, nigdy nie kierowała nim brawura ani przerastające wzrost ego. Jest zawsze przeciwstawiany romantyzmowi kapitana Scotta, który czasem stawiał raczej na grawerowaną zastawę stołową niż bezpieczeństwo. No cóż, chyba nie zostanę Ryszardem Koziołkiem. Chciałabym zostać Fridtjofem Nansenem.

Kiedy następnym razem, drodzy czytelnicy, poczujecie chłód, wspomnijcie ciepło o tym niesamowitym człowieku.

FullSizeRender(5)

[Temat wpisu jest jednocześnie tytułem książki Centkiewiczów; wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, poza portretem Nansena oraz plakatem jego wystąpienia (http://www.geos.ed.ac.uk/~rsgs/ifa/gems/nansenflier.html)]

4 komentarze

  • Czytelnik

    Posiadam to samo wydanie ksiązki Centkiewiczów o Nansenie, co Ty. 🙂 A pod kątem logistyki można go chyba przyrównać do Shackletona, który był niezastąpiony jeśli chodzi o silnego ducha i wolę przetrwania. Choć Nansen pewnie by nie dopuścił do sytuacji, w której Shackleton mógłby się popisać. 😉

    • kotnakrecacz

      Pełna zgoda! Różni ich jeszcze jedno — Nansen robił też w życiu mnóstwo innych rzeczy, z których powinien być (i Norwegowie powinni!) dumny.