Pierwsza miłość, pierwsze wrażenia – Kindle Paperwhite II
Tego już chyba ukryć nie można – jestem gadżeciarą… Mój brand new Kindle Paperwhite przypomina mi o tym ilekroć odwiedzam ekran główny słowami “Natalia’s 3rd Kindle”. Ale nic na to nie poradzę – czytanie to na swój sposób fetysz, musi więc być idealne. Jedynym pocieszeniem dla kieszeni jest fakt, że dwa poprzednie są koniami darowanymi za zasługi 😉
Ale do rzeczy. Oto kilka wniosków po kilku pierwszych dniach spędzonych z nowym Kundlem (wcale nie burym):
1. Poprzednie wersje (a mam porównanie do 3. i 4. generacji tych amazonowych urządzeń) mogą się przy nim schować – uwielbiałam je, ale tę wersję darzę miłością czystą – a to głównie dlatego, że coraz bardziej przypomina mi czytanie książek papierowych przy całym dobrodziejstwie ich postaci elektronicznej, a więc choćby tego, że nie dźwigam siedmiuset stron “Opowieści zimowej”.
2. Ma cudowny pokrowiec, dzięki któremu nie muszę dotykać żadnego przycisku, kiedy przerywam czytanie – usypia się sam i budzi przy otwarciu (i jak szybko!). Za nic nie umiem pojąć działania tego mechanizmu, pozostaje mi więc tylko radość z niego.
3. Ekran główny jest bardzo intuicyjny i elegancki. Książki można układać na utworzonych przez siebie półkach, są widoczne ich okładki, a wszystko jest proste jak budowa cepa i dostosowane do ekranu dotykowego. Interface nie przypomina już w niczym wersji poprzednich, które bardzo kojarzyły mi się z… komputerem ATARI 🙂
4. Ma podświetlany ekran z 24- stopniową skalą jasności – idealne rozwiązanie w naszym domu, kiedy ja czytam, a P. próbuje spać z lampką świecącą mu po oczach. Idealne również słabo doświetlonych środkach komunikacji, że nie wspomnę o tym, że często czytam idąc z dworca PKP do pracy, czasem w zupełnych jeszcze ciemnościach. Koniec więc z podświetlaniem czytnika telefonem! Jeden gadżet na raz 🙂
5. Posiada mnóstwo bajerów – mierzy prędkość czytania – pokazuje ile zostało do końca rozdziału lub książki (idealne dla osób, które tak jak ja rozpoczynając rozdział sprawdzają jego długość), dzięki aplikacji Free Time można dzieciom ustanawiać zadania czytelnicze i śledzić rekordy; ma też przeglądarkę, bezpośredni dostęp do GOOD READS itp. Ale to tylko zabawne dodatki (no, poza tym czasem do końca rozdziału), teraz zaczną się prawdziwe ZALETY.
6. Wystarczy dłużej przytrzymać palec przy słowie – otrzymujemy jego definicję słownikową oraz hasło z Wikipedii. Co do słownika, są oczywiście tylko te English-English, ale z drugiej strony jak często sięgamy do słowników podczas lektury książek we własnym języku? Dla mnie jest to funkcja bardzo przydatna! W dodatku każde wyszukiwane przez nas słowo trafia do Vocabulary Builder, gdzie program tworzy z niego piękną fiszkę z przykładem z książki, którą czytamy i hasłem słownikowym. Dla mojej żmudnej lektury XIX-wiecznej “Woman in White” – bezcenne.
Także znacznie poszerzono rodzaje czcionek – dodano np. piękną Baskerville – i w końcu książka wygląda jak książka.
7. Prawdziwym prezentem dla mnie jest także możliwość przeglądania innych stron książki podczas czytania i bez tracenia tej, na której się aktualnie znajdujemy. Bardzo często robię to podczas czytania książek papierowych, a w poprzednich wersjach Kindle’a było to niemożliwe, a liczenie kliknięć, ile stron przerzuciliśmy – całkiem bez sensu.
8. Wystarczy jedno posunięcie palcem i już podkreślamy w książce, co istotne, dodajemy komentarze i notatki. W poprzednich wersjach, bez dotykowego ekranu, było to tak żmudne, że łatwiej było z tego zupełnie zrezygnować. Złośliwi powiedzą, że notatki można robić na kartce obok, ale, ale! Po pierwsze – kartek tych nie włożymy do książki, bo mamy tylko jej wersję elektroniczną. Po drugie, przepisywać setki zdań z książki takiej jak “Zimowa opowieść”, w której co drugie jest tak piękne, że bardzo się do tego nadaje, byłoby zupełnie bez sensu. W Kindle’u zapisują się w My Clippings, nawet z dokładną datą i godziną.
PODSUMOWANIE
Kindle Paperwhite II to dla mnie inwestycja idealna. Najbardziej przemawia do mnie podświetlenie, dotykowy ekran (książka też przecież nie ma przycisków!), szybkie notowanie, nawigacja po całości książki bez gubienia wątku i słowniki z funkcją fiszek. W dodatku działa dużo szybciej niż poprzednie wersje. A nowy Kindle + “Zimowa opowieść”, o której już niebawem, to połączenie idealne.
Amazon Kindle Paperwhite II
2013
Ocena: 6/6
4 komentarze
post meridiem
Witaj 🙂 Mam "Kundla" 5. 😉 I jestem w nim zakochana. Zmianę planuję dopiero, jak mój czytnik wyzionie ducha, bo nie lubię wydawać kasy na takie rzeczy. 😉 Twój Kindle ma mnóstwo opcji, ale dla mnie zupełnie niepotrzebnych – poza tą:
"Wystarczy jedno posunięcie palcem i już podkreślamy w książce, co istotne"
Taka rzecz faktycznie by się przydała. 🙂 No i etui jest śliczne. 🙂
Pozdrawiam!
Natalia Szumska
Faktycznie funkcja, o której piszesz jest super, ale inne, przynajmniej dla mnie, reż bardzo ważne i przydatne. Nawet na stronie Świata Czytników znalazłam przepis na zainstalowanie polskiego słownika i encyklopedii.
Ale wcale Ci się nie dziwię, że kochasz K5 :))
Beti G.
Bardzo fajny, a ile kosztuje takie cudeńko?
Natalia Szumska
Ja zapłaciłam 500zł z pokrowcem i przesyłką i moim zdaniem jest tej ceny wart 🙂