literatura piękna

O tym dlaczego przypadek rządzi naszym życiem, czyli o nowej książce M. Zimny-Louis

 

Wszystko, co nam się przydarza, wielkie czy ważne, zawsze zaczyna się od małej niepozornej kropki na czarnym lub białym tle.

 

Przypadek rządzi naszym życiem, a jedna kropka na białym lub czarnym tle porusza lawinę wydarzeń, których możemy się nie spodziewać. Ile razy przychodzą nam do głowy absurdalne myśli – “gdybym wcześniej nie tankował”, “gdybym wsiadł do innego tramwaju”, “gdyby nie to, że tu mieszkam”… Lubujemy się w “co by było gdyby” i rozważamy życie na wszelkie możliwe sposoby odmieniając słowo przypadek przez wszystkie możliwe (sic!) przypadki. Tymczasem on rządzi naszym życiem, każde wydarzenie, jakiego świadkami byliśmy, mogłoby potoczyć się inaczej, gdyby nie on. To jasne, jeśli się nad tym głębiej zastanowić. Ale czy trzeba zaraz pisać o tym książki? Nie trzeba. Ale warto!

Na książkę Magdaleny Zimny-Louis Kilka przypadków szczęśliwych trafiłam, jak to często bywa… przypadkiem – poprzez broszurkę z jej fragmentem. I tak po nitce do kłębka, trzy przyjemne wiosenne dni spędziłam na studiowaniu roli przypadku w życiu głównej bohaterki – Emmy Dudy, pół Polki, pół Brytyjki, która ucieka z UK, by zamieszkać w kraju ojca – Polsce. Trzydziestotrzyletnia była policjantka w wyniku splotu wydarzeń przypadkowych i kilku decyzji, trochę niechcący odmienia swoje życie, trafiając w sam środek meblowego imperium w pewnym Mieście pod Krakowem. Poznaje tu niezbadane wyroki losu, życie w kraju przodków, polskie przywary i niedoskonałości i porównuje je z tym, co znała do tej pory z brytyjskiej rzeczywistości – a więc trafia z deszczu pod rynnę.

Sama historia może nie należy do najbardziej porywających, ale już jej przedstawienie – owszem. Język autorki Kilku przypadków szczęśliwych jest jednym z piękniejszych, zgrabniejszych i bogatszych wśród polskich autorów, z jakimi miałam do czynienia. Nawet drugo- i trzecioplanowi bohaterowie mają swój charakter i życiowe historie, którymi można by obdzielić niejednego głównego bohatera innych pozycji współczesnej literatury. Całość tworzy fabułę bardzo zgrabnie skonstruowaną, której poznawanie stanowi prawdziwą przyjemność. Kreacje i opisy bohaterów nieustannie powodowały we mnie uśmiech, ale i frustrację, że ja nie umiem tak pięknie nazywać rzeczy po imieniu (choćby spiczasty głos jednej z bohaterek czy chłopak o urodzie wiejskiego wulkanizatora). Oto tylko kilka innych przykładów:

Ubrana w obcisłą suknię fiołkowego koloru i ozdobione kryształkami niskie pantofle przypominała aktorkę odpoczywającą na sofie po wyczerpującej charytatywnej aukcji obrazów.
Honorem mogą się unosić ładne dziewczyny, takie jak ona powinny kalkulować trzeźwiej.
 
Biel sukni, zazwyczaj tak łaskawa dla kobiet w welonie, z niej zrobiła upiora przedwcześnie zmarłej wariatki.
 
Działo się tak w majestacie prawo, które niczym portowa dziwka szło za silniejszym i bogatszym.

Powieść w przerysowany sposób pokazuje polską i brytyjską rzeczywistość. To uwydatnienie daje do myślenia, ale także wzrusza i bawi. Otóż okazuje się, że żyjemy w kraju, gdzie króluje zacofanie przykryte migającym neonem, gdzie ze strachu chodzi się do kościoła kilka razy w roku, nie przestając jednak popełniać grzechów głównych, a każdy Polak czuje się obrażony, kiedy zarzuca mu się tchórzostwo, a jeszcze bardziej wschodnie pochodzenie. Polska to też kraj opiekuńczy, dający urzędnikom pracę oraz poczucie, że wiele od nich zależy, choć płacimy tu za wszystkim, nawet za modlitwy za zmarłych. Nie łatwiej mają w życiu Brytyjczycy,  którzy Europę zwiedzają tylko podczas wieczorów kawalerskich, a świat z pokładu 5-gwiazdkowych statków. Rozstają i rozwodzą się szybciej niż podejmują decyzje, pragnieniami mają głowy zawalone jak magazyn z pudłami, a kto się pod ławką urodził, na ławkę nie wlezie. Porównania może drastyczne i przesadzone, ale przecież nie pozbawione prawdy. Czasem przecież warto spojrzeć na siebie cudzymi oczami, choć bywa to bolesne.

Lektura Kilku przypadków szczęśliwych skłania do namysłu nad własnymi przypadkami, które doprowadziły nas do miejsca, w którym teraz się znajdujemy. Czy są to przypadki szczęśliwe?

 

Zostawiam Was z ostatnia refleksją:

Jedno nieważne zdarzenie pociąga za sobą lawinę, zanim się zorientowałam
poprowadziło mnie w bok, nie tam gdzie zamierzałam iść.
 
aaa
 
 
Magdalena Zimny-Louis
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 432
 
Ocena: 5/6
 

11 komentarzy