Nocni wędrowcy
Dziennikarstwo (…) jest formą poszukiwań lub ucieczki.
Uganda. Przepływa tędy Nil, leży też (a raczej wysycha) Jezioro Wiktorii. Wieczorami na ulicach miast pojawiają się tytułowi nocni wędrowcy, dzieci które przejmują we władania dzielnice, by pod osłoną rozgwieżdżonego nieba schronić się przed swoimi rówieśnikami z Bożej Armii. Boża Armia to partyzanckie wojska Josepha Kony’ego, samozwańczego proroka (nie pierwszego i nie ostatniego w tym kraju), który do ich szeregów rekrutuje, a właściwie porywa, jedynie dzieci, które następnie uczą się zabijania. Także swoich najbliższych.
Czasem, choć bardzo rzadko, jakiemuś chłopcu lub jakiejś dziewczynce, udaje się zbiec z brutalnej niewoli. Trafiają wtedy do ośrodków terapeutycznych, gdzie na nowo przystosowują się do życia, ale nikt im już przecież nie zwróci dziecięctwa ani niewinności. W jednym z takich ośrodków Jagielski poznaje uratowanego z buszu Samuela oraz Norę, jego opiekunkę. Na podstawie rozmów z nimi oraz podróży po kraju, od Gulu do stolicy — Kampali, od luksusowych hoteli po skryte w buszu świątynie udawanych świętych (m.in. ojca Alicji od Ducha Świętego), reporter snuje opowieść o tym dziwnym kraju w sercu Czarnego Kontynentu. Pogoda jest tu kapryśna, pełno tu niezakończonych historii i duchów. Nawet w odniesieniu do przewodnika i tłumacza Jagielskiego w Ugandzie, Jacksona, autor zasiewa w czytelniku ziarnko wątpliwości, czy aby na pewno istnieje.
Jagielski ze znaną sobie tylko naturalnością uczestnika wydarzeń, prowadzi czytelnika po drogach, ścieżkach w buszu, pałacowych schodach i… meandrach ugandyjskiej przeszłości i teraźniejszości. Udowadnia, że historia (i problemy!) Ugandy nie skończyły się po odejściu znanego nam chyba wszystkim Idiego Amina, antybohatera historii i bohatera powieści i filmu „Ostatni król Szkocji”. One trwają i prędko się nie skończą, bo afrykańska demokracja jest jeszcze bardziej niedoskonała niż nasza. „Nocni wędrowcy” to książka nie tylko otwierająca oczy, ale i rozszerzająca źrenice. Pozwala docenić nasz względny polityczny spokój (sic!), choć daje też ostrzeżenie. Pokazuje bowiem, do czego prowadzi radykalizm i chora religijność — do nieuchronnej katastrofy.
Nie wiem tylko, co sądzić o pewnym zabiegu autorskim, który z tego genialnego reportażu tworzy „niereportaż” (a właściwie odwrotnie). Trójka głównych bohaterów bowiem — Samuel, Nora i Jackson — to zlepek kilku rzeczywistych postaci. Przydaje to „Nocnym wędrowcom” literackości, ale też ujmuje reporterskiej rzetelności, pozostawiając miejsce na domysły i nie dopowiedzenia. Rzecz jednakowo samo ciekawa, jak ryzykowna. Na szczęście w przypadku tej pozycji sprawdza się świetnie.
***
„Nocnych wędrowców” poznałam dzięki audiobookowi Biblioteki Akustycznej, przeczytanemu przez Rocha Siemianowskiego. Niełatwo przesłuchać dwanaście godzin tak przygnębiającej i mocnej książki o zakątku na Ziemi, o którym, zdaje się, świat już na dobre zapomniał. Ale warto.
SKRÓT DLA OPORNYCH
Dla kogo na pewno tak: dla wielbicieli reportaży Jagielskiego oraz wszelakich pozycji literatury faktu o trudnej historii krajów afrykańskich; wysłuchać powinni ci, na których działa dodatkowo mocny i zdecydowany głos doskonałego lektora.
Kto powinien omijać: czytelnicy o słabych nerwach i ci, dla których historia Afryki skończyła się wraz ze zdobyciem Egiptu przez Rzymian.
4 komentarze
Claudette
Czytałam tę książkę jakiś czas temu i pamiętam, że mocno ona mną wstrząsnęła. Troszkę nieufnie podchodziłam do tego, że reporter niejako stworzył swoich rozmówców, ale faktycznie zabieg ten akurat w przypadku tej książki nie tylko jej nie szkodzi, ale wręcz zaciekawia czytelnika.
Dopiero po przeczytaniu “Nocnych wędrowców” sprawdziłam, gdzie na mapie leży Uganda, poczytałam coś niecoś o jej historii, pooglądałam zdjęcia, aby lepiej sobie wszystko to wyobrazić i muszę przyznać, że to bardzo piękny kraj. Lubię, gdy książki przenoszą mnie w takie odległe, zupełnie nieznane mi miejsca. Mam taką cichą nadzieję, że kiedyś może uda mi się w te miejsca wybrać.
kotnakrecacz
Tak, bardzo piękny kraj z mnóstwem ciekawych miejsc, ale przez to też bardzo „nierówny“. To też tym bardziej frustrujące, jak łatwo i jak szybko można znuszczyć piękno i doprowadzić do katastrofy.
Ale cóż, wiedza to pierwszy krok, czytajmy więc Jagielskiego!
Qbuś pożera książki
Afryka to kontynent fascynujący, a w pewnym sensie zostawiony sam sobie przez “Zachód”. Europejskie zapędy zostawiły wiele krajów w tysiącami niezabliźnionych ran, a teraz nikt nie chce za to odpowiadać. Geopolitycznie patrząc, bardzo mocno rosną tam wpływy Chin. Strasznych nadużyć dopuszczają się korporacje. Ba, taki drobiazg – nawet na mapach Afryka jest “pomniejszana”.
kotnakrecacz
Taak? A skąd masz takie informacje? Bardzo to ciekawe!