literatura piękna

Wracając do Lipowa, czyli "Więcej czerwieni"

WIĘCEJ CZERWIENI

 

Wino miało bogaty aromat wiśni i gorzkiej czekolady. Jego głęboka ciemnoczerwona barwa przywodziła jej teraz na myśl kolor krwi.

 

Po medialnym i społecznym sukcesie Motylka Katarzyna Puzyńska wraca do znanych już czytelnikom bohaterów z prowincjonalnego Lipowa nad jeziorem Bachotek. I mówiąc szczerze – dobrze tu wrócić. Zastajemy Lipowo prawie niezmienione, kilka miesięcy po ostatniej sprawie kryminalnej. Wierzby szumią, jezioro migoce, praca gospodarska wre, a policja wraca do rutynowych czynności, stojąc na straży porządku pomiędzy popegeerowską kolonią Żabie Doły a dumnym z wielowiekowej tradycji Lipowem. Ale nie byłoby kryminału, gdyby nie COŚ, a coś przydarza się jak zwykle znienacka. Giną dwie młode dziewczyny, w podobny sposób, w dodatku dobrze się znały, ale trudno się nie znać w tej prowincjonalnej społeczności. Coś jednak nie pozwala miejscowym i powiatowym policjantom (z boską Klementyną Kopp na czele) odrzucić możliwości, że mają do czynienia z seryjnym mordercą. Lecz dwa ciała to jeszcze za mało, by móc stawiać podobne diagnozy. Czy zabójstw BĘDZIE więcej? Czy zabójstw BYŁO więcej? Kto będzie następny? Kto poprzedni? Gdzie (i dlaczego) rozleje się tytułowe więcej czerwieni?

Jestem pod wrażeniem nowego kryminału Puzyńskiej. Powiem więcej – jego fabułę uważam za bogatszą, bardziej złożoną i tajemniczą od fabuły debiutanckiego Motylka. To zawsze jest problem udanych debiutów – czy autor stanie na wysokości zadania i powtórzy sukces, czy świetne pomysły skończą się po pierwszej powieści. Bez obaw – Więcej czerwieni jest książką dojrzalszą i według mnie bardziej dopracowaną niż pierwsza tej autorki. Tym chętniej więc sięgnę po kolejną. Puzyńska pokazuje kolejny mechanizm zła (wielki plus za zupełnie nowy motyw) w sposób bardzo dopracowany, pełny. Pobudza do myślenia, czasem skłania do refleksji, innym razem zaś, głównie dzięki dialogom, wywołuje salwy śmiechu. Po raz kolejny konstruuje fabułę dwutorowo – wydarzenia poznajemy jednocześnie chronologicznie i achronologicznie, sprawiając, że czytelnik nie może nie zastanawiać się, kiedy (i w jaki sposób!) tory się połączą. A łączą się w sposób arcyciekawy, a ja nie mam tendencji do przesady w tym względzie. Autorka rzuca podejrzenia na poszczególnych bohaterów tak, że czytelnik już ma ochotę gorzko się zaśmiać z przewidywalności powieści, tylko po to, by po chwili otworzyć oczy ze zdumienia i chylić czoła przed zamysłem nad konstrukcją książki. Że nie wspomnę o konstrukcji bohaterów, szczególnie Wiktora Cybulskiego, z jego filmami, serami, filozofią i nienagannym wyglądem – postać niezwykle wyrazista, jedyna w swoim rodzaju, niezwykła.

Zarzut mam w zasadzie jeden, niestety ten sam, co do Motylka. Dlaczego, kiedy ktoś wstaje rano i patrzy na ukochaną, jedzie pod górę na rowerze lub zastanawia się nad przysłowiowym sensem życia, musi mieć imię, nazwisko i zawód? Bohaterów poznajemy przez stron prawie 600 (nawet zakładając, że nie czytaliśmy Motylka), czy na ostatniej Daniel musi być wciąż młodszym aspirantem Danielem Podgórskim, a Eryk dyrektorem szkoły w kolonii Żabie Doły Erykiem Żukowskim? Nawet przy założeniu, że to cecha charakterystyczna stylu Puzyńskiej, to wciąż razi w oczy i stanowi jedyną rysę na szkle. 

Więcej czerwieni to też książka pełna kontrastów. Z każdego rozdziału da się wyczuć skandynawskie inspiracje kryminalne, ale jednocześnie pięknie pokazuje (już po raz kolejny), że na polskim podwórku też może być ciekawie. Dowodzi, że nie trzeba amerykańskich pieniędzy, skandynawskiego krajobrazu i brytyjskiej tajemnicy, by powstał naprawdę dobry kryminał. Prawda ma warstwy. W Więcej czerwieni poznajemy ją cząsteczka po cząsteczce, z apetytem rosnącym w miarę jedzenia – chcemy ją zobaczyć, usłyszeć i omówić.

Mizaru, kikazaru, kwazaru, (…) kto nie widzi zła, nie słyszy zła, nie mówi o złu, tym samym chroni się przed złem

Czy może… ludzie wolą nie widzieć zła, nie słyszeć i nie mówić o złu, bo tak łatwiej. Interpretację zostawiam Tobie, drogi Czytelniku.

 
***

Ponieważ objęłam coś w rodzaju patronatu nad Więcej czerwieni, niebawem możecie się spodziewać konkursu 🙂

 
Katarzyna Puzyńska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 560
 
Ocena: 5/6
 

5 komentarzy