literatura piękna

“Sońka” czyli Ignacy Karpowicz po raz pierwszy – w wydaniu teatralnym

 

Dawno, dawno temu – tak Sonia zaczynała szczególne zdania, w których nie pojawiały się krowy, kury i świnie, święta i chleb i podatki, sianokosy, wykopki i gradobicia (…) Niekiedy słowa pokonywały opór (…): przez uszy wędrowały do mózgu, tam szukały miejsca, tam czekały aż sen rozluźni zdarzenia, aż poluzuje problemy – wtedy, który to już raz, słowa śniły się jako historie, i dobre, i złe, zależy którędy patrzeć, kiedy się obudzić i dokąd nie dotrzeć. 

Minęło już dziesięć, trzydzieści lub pięćdziesiąt lat, lecz dla Soni od dwudziestu, czterdziestu lub sześćdziesięciu lat to było równie dawne dawno temu. A po tym “dawno” i tamtym “temu”, po nich zawsze odżywał akuratnie ten sam, toczka w toczkę, czas, gdy Sonia bardzo młoda, nażyła się i naczuła tyle, że potem już ani żyła ani czuła.

PROLOG

Nie umiem powiedzieć, o czym jest Sońka. Sońka nie jest o czymś, Sońka jest czymś. Czymś, co wchodzi gdzieś w trzewia, boli od środka i zapada w pamięć. W tej książce jest wszystko. Wszystko o niczym, a nic i zwyczajność jest wszystkim. Nie potrafię określić tego lepiej, nie potrafię opowiedzieć o książce, która sama w sobie jest opowieścią, którą trzeba wypróbować na sobie.

 
DRAMATIS PERSONAE
 
Sońka Biała vel Kulawa – bezzębna białoruska staruszka z podlaskiej wsi, młodnieje i starzeje sie na przemian.
 
Igor vel Ignacy – reżyser-celebryta vel anioł śmierci z wielkomiejskiej Warszawy, siedzi w ostatnim i pierwszym rzędzie.
 
Borbus Dwunasta – stara, ślepa i posiwiała psina z poniemiecką imienną obrożą.
 
Jozik Dziewiąty Pasterz Myszy – wyliniały najbrzydszy kot w Europie, jeden z sześciuset sześćdziesięciu kotów na świecie, dożywających właśnie dziewiątego żywota (w dodatku składał się z blizn i kłaczków sierści, ze wspomnień przegranych walk i marzeń o zwycięstwach, z alegorii ogona, z tożsamości pozbawionej poję, takich jak naród czy gatunek, za to pełen ssaczego optymizmu, że koty nie różnią się od siebie więcej niż maścią), obdarzony najbardziej obrazowym opisem kota, jaki znam z literatury (A kot dożywający dziewiątego życia nie jest po prostu kotem, zabójcą szczurów i głośnikiem, z którego dobiega mruczenie (…) Jozik w piątym życiu zasłuży na szlachetny tytuł Pasterza Myszy, a takich kotów żyło nawet mniej niż rzymskich papieży).
 
Krowa Mućka i kilka kur – trzecioplanowi, nie warto wspominać.
 
Joachim – żołnierz niemiecki, sprawca całego szczęścia i całego nieszczęścia. I Borbusa Pierwszego.
 
Misza – mąż przez przypadek, przez przypadek też mąż dobry; człowiek, za którym Sońka być może nie rzuciłaby się w ogień, ale na pewno pobiegłaby po wodę, by ten ogień ugasić.
 
Ojciec Sońki –  drań, któremu nic nie pomoże i nie pomogło, jedyna osoba, której nieżycie wprowadzało Sonię w stan euforii.
 
Bracia Soni – tyleż głupawi, co nieprzyjemni, role poboczne.
 
Kobiety i mężczyźni ze wsi – bez określonego zdania na temat Sońki, role poboczne.
 
Publiczność i krytycy literacko-teatralni – zmieniający zdanie i ulegający modom, uzależnieni od siebie jak Ignacy od kokainy (suplementu diety o niskiej wartości kalorycznej), role poboczne.
 

DIDASCALIA

Sońka opowiada historię, historia opowiada Sońkę. Igor zaś uwiecznia je – i historię i Sońkę – w sztuce teatralnej, której sam jest jednym z bohaterów. Opowieść jest achronologiczna, bo tylko tak można ją wytłumaczyć, przekazać. Nie należy bowiem do przeszłości. Przyszłość, teraźniejszość i przeszłość to jedno – splecione cierpieniem i przelewem krwi – jak świat, który mógł opierać się na fotosyntezie. Gdyby opowiedzieć historię po bożemu – od początku do końca, byłaby po prostu piękna, może wzruszająca. Ale w aranżacji, bo o aranżację przecież chodzi, Karpowicza, jest jedyna w swoim rodzaju i ten nowy rodzaj wyznacza.Sońka jest też powieścią o tym, że często teatralność i filmowość są codziennością i rzeczywistością, może nawet naturalnością; że, to nie kontinuum, ale miszmasz.

Sonia westchnęła. Powiedziała więcej niż myślała, a myślała mniej niż czuła. W istocie te wszystkie oceny własnego losu niezbyt Sonię obchodziły: słowa słowami, a zabici pozostają zabitymi.

Być może teatralność powieści i barokowy język Karpowicza to zarzut uzasadniony. Dla mnie jednak, to jej niezaprzeczalny walor. To satyra na współczesność i tęsknota za prostotą, bo w gruncie rzeczy przecież wszyscy jesteśmy mało skomplikowani. Jak ten królewicz z Warszawy.

EPILOG

A Sońka?

Sońka opowiadała swoje zwyczajne życie z miejsca, gdzie ludzie za krótko żyli, bo wplątała ich w szprychy historia, a ona zawsze jest przeciwko ludziom (…), a najbardziej – kobietom.  

A teraz zbliża się do końca własnego życia. Zbliża się do końca opowieści.
 
THE END
(kurtyna, oklaski, owacja na stojąco)
 

Że nie wspomnę o minimalistycznym wydaniu, najpiękniejszym z możliwych.

 
Ignacy Karpowicz
Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 208
 
Ocena: 5,5/6

2 komentarze