varia okołoliteracka

FRAGMENT PROTOKOŁU PO SPOTKANIU KLUBU KSIĄŻKI – “Polka” Manueli Gretkowskiej

Sabatowo, 26.09.2014

I znów nie popisałam się, jeśli chodzi o prędkość pisania protokołu – wszak widziałyśmy się już ponad dwa tygodnie temu, cóż poradzić – obowiązki wzywały (i nadal się drą). Po raz 22. (i urodzinowy!) widziałyśmy się po polsku, szwedzko, ciążowo i ironicznie, a za pretekst posłużyła nam “Polka” Manueli Gretkowskiej. Za eksperta posłużyła nam Z. i jej niedawne doświadczenia – nieocenione w kontekście tematu lektury i koszmarnego braku obycia w świecie macierzyństwa, jakim wykazują się pozostałe uczestniczki spotkań 🙂

Z okazji drugiej rocznicy spotkań naszego klubu jadłyśmy mini-torcik urodzinowy. Raczyłyśmy się także jedzeniem typowo polskim i typowo (przynajmniej w kontekście świadomości masowej) ciążowym, a więc:

•    Rosołem z makaronem literowym (szedł w parze z konkursem na to która pierwsza z literek ułoży tytuł książki, co udało się K., która zażyczyła sobie jedynie kubek herbaty w nagrodę, musimy jej więc wybaczyć, że zamiast L jest J :))
•    Śledzikami rodzajów wielu (trzeba przyznać, że smaki nawet jeśli nie zachwycały, niezmiennie budziły zaciekawienie)
•    Roladkami z łososiem i koperkiem (mniam!)
•    Tartą (zabijcie, nie pamiętam z czym, ale była boska – jadłam jeszcze przez dwa dni)
•    Ogóreczkami kiszonymi (no nie były rewelacyjne… bo kupione)
•    Ciasteczkami z Ikei i nie tylko
•    Sałatką „po polsku”
•    Ptasim mleczkiem z czekoladą <3

A oto, co wynikło z naszych rozważań na temat lektury:

•    Większość z nas jest pod wrażeniem stylu pisania Gretkowskiej, niektóre też zachwycone całą książką
•    “Polkę” czyta się szybko, dość przyjemnie i tak jakby „mimochodem”
•    Jest lekturą zupełnie inną niż wszystkie dotychczas przez nas omawiana – i bardzo dobrze! Różnorodność jest wskazana 🙂
•    Niektóre z drugiej strony zwróciły uwagę na fakt, że poza ciekawym i niezwykle giętkim językiem, niewiele się z tej książki dowiadujemy, a część z nas tego właśnie oczekuje od lektury
•    Mnie osobiście wkurzało także ten ekshibicjonizm – jeśli pisała to dla siebie, powiedzmy terapeutycznie, to po co to wydawać? Ale wybaczam – wiadomo – syndrom mózgu w ciąży 🙂
•    Rozbawiły nas niektóre bardzo trafne cytaty (Judasz patronem wydawców, alternatywna wersja Listu do miłości, “Ciążownik Pietuszkin”), ale także dylematy autorki rodem z polskiej warstwy średniej – co tu zrobić, kiedy bez kredytu STAĆ NAS TYLKO na dwupokojowe mieszkanie…
•    Denerwujące bywały momenty, w których wykpiwała polskość, swoich czytelników, tudzież czytelniczki, a także te, w których twierdziła (a w zasadzie Pietuszka twierdził), że jest ortodoksyjną katoliczką
•    Jej doświadczenia ciążowe jak się okazało są bardzo jednostkowe – niespecjalnie pokrywają się ze wspomnieniami Z., która ma też do Gretkowskiej pretensje, że skończyła na porodzie, a to ponoć w porównaniu z kilkoma dniami PO, jest pikuś
•    Poznałyśmy historie projektu okładki, na której temat każda z nas ma inne zdanie
•    Zbadałyśmy także, że błąd typograficzny w nowym wydaniu nie został poprawiony

Manuela Gretkowska
Wydawnictwo W.A.B.
Liczba stron: 346

Ocena (moja!): 4/6

 

3 komentarze