literatura piękna,  varia okołoliteracka

FRAGMENT PROTOKOŁU PO SPOTKANIU DKK

FRAGMENT PROTOKOŁU ZE SPOTKANIA SABATU (CZAROWNIC)

vel KOŁA GOSPODYŃ

Sabatowo, 07.04.2017

vol. 49

Wiosnę przywitałyśmy w tym roku pięknie (choć niestety nie na długo, bo szybko wróciła zima) niemal pełnym gronem uczestniczek naszego Sabatu. W iście brytyjskich okolicznościach przyrody i nastrojach (byłyśmy nieco zblazowane, zmanierowane i o specyficznym poczuciu humoru) wybrałyśmy się w podróż drogą wodną wzdłuż Tamizy razem z ośmioma paniami, trzema panami (czterema, licząc J.), jednym psem (który jak się okazało nie był czwartym vel piątym panem, ale może ja już zamilknę w tym temacie…) oraz jednym kotem (licząc Puszkina). Raczyłyśmy się, jak przystało na dystyngowane miłośniczki literatury, potrawami wynikającymi z lektury (zabrakło jednak tylko irish stew, ale nie byłyśmy na tyle odważne). Były za to:

  • brytyjskie herbaty
  • kanapeczki z różnościami na złocistych bagietkach
  • ryby w wielu postaciach
  • śmierdzące sery (lepsze niż nafta <3)
  • grzanki z masłem i dżemami
  • ananasy z puszki (otwarcie ich nas nie przerosło)
  • tarta czekoladowo-śliwkowa (prawie jak wiśniowa ;))
  • ciasteczka chałwowe
  • ciasteczka – wypluwki
  • lemoniada (i tym podobne paskudztwa dla lalusiów)
  • (musztarda, ale nie wyszła poza lodówkę, bo zapomniałam :()

Dyskusyjnie nie osiągnęłyśmy może wyżyn, ale jednak ustaliłyśmy co następuje:

1. Liczyłyśmy na przednią zabawę i intelektualną rozrywkę w prawdziwie brytyjskim stylu, ale niestety podczas lektury chichotałyśmy rzadko.

2. Jednak były u Jerome fragmenty, które nas bawiły lub przynosiły zabawne (lub mniej) skojarzenia — wątki relacji z kotami, lenistwa, zwiedzania cmentarzy.

3. Nie przerzucałyśmy się, jak to zwykle ma miejsce, co zabawniejszymi czy trafniejszymi cytatami i (o zgrozo, na przekór większości entuzjastycznych recenzji, na podstawie których dobierałyśmy lekturę) zgodnie uznałyśmy, że cieszyła nas mała objętość Trzech panów, bo każda w mniejszym lub większym stopniu trochę się jednak męczyła.

4. Apogeum autor osiągnął (przynajmniej moim zdaniem), kiedy wyśmiał topielicę, odbierając mi chęć kontynuowania lektury.

5. Wygląda na to, że czytanie jej po raz drugi (M. świadkiem) przynosi jeszcze mniej zabawy.

6. Niemniej jednak raduje nas fakt, że odhaczamy na naszej liście kolejne klasyczne dzieło 🙂

IMG_5891

Następnym razem zapoznajemy się z lekturą bigbookową, czyli „Odgłosami rosnących bananów”. Do zobaczenia!

IMG_5892

Jeden komentarz

  • Pożeracz

    Ja przeczytałem jeszcze studentem będąc (choć bez obowiązku) i wtedy doświadczenia miałem podobne, ale bez tego wspomnianego zmęczenie. Momentami było zabawnie, ale poza tym tylko poprawnie.