literatura piękna

“Czytelniczka znakomita”, czyli o tym ile we mnie angielskiej królowej (albo mnie w niej?)

Gdyby Jej Wysokość wypożyczyła kolejne nudziarstwo, na przykład wczesną George Eliot albo późnego Henry’ego Jamesa, będąc czytelniczką niedoświadczoną, mogłaby się do czytania całkiem zniechęcić i nie byłoby tej opowieści. Królowa żyłaby dalej w przekonaniu, że czytanie książek, to ciężka praca.

Do obowiązków królowej zawsze należało “okazywać zainteresowanie, nie zaś interesować się”. Jeździła więc po świecie, odwiedzała włości swoje i obce, bawiła się z gromadą psów (których nikt inny nie mógł znieść), co tydzień spotykała się z premierem, była ozdobą wystawnych przyjęć i spotkań. I nic by się nie zmieniło, gdyby nie wizyta objazdowej biblioteki i pewne lektury, które miały na zawsze zmienić jej życie. A wszystko to wtedy, gdy osiągnęła wiek, “w którym można umrzeć bez obawy o wstrząsanie opinią publiczną”. Brzmi znajomo (no może poza wizytami premiera)? Jeśli tak, to Czytelniczka znakomita A. Bennetta jest książką dla Was! 🙂

Urocza, poruszająca, dowcipna i faktycznie nieco obrazoburcza Czytelniczka znakomita to opowieść o angielskiej królowej (wszystko wskazuje na to, że obecnie miłościwie panującej), która się… zaczytała. Do tego stopnia, że wszystkie obowiązki zeszły na dalszy plan, a dworzanie dwoją się i troją, by księgarzy wyrzucić za drzwi, sekretarza usunąć, a jej książki pochować, a nawet… zdetonować.

A. Bennett, brytyjski dramaturg, pięknie nakreślił portret królowej wraz z naleciałościami jej stanu, rodziny i czasów. Odgrywanie normalności (typu luźne powiedzonka, czy wyciąganie nóg z niewygodnych butów) wystudiowane przez “ludzi od tego”, komentarze na temat kondominiów, dywagacje na temat staroangielskich pisarzy – bezcenne. W dodatku napisane zgrabnym i pięknym językiem w przecudnym wydawniczo opakowaniu (za tak śmieszną ceną, że aż… wow!). Oto kilka ewidentnych perełek:

(…) zaczęła interesować się książkami, które były przecież niczym innym, jak tylko odwzorowaniem świata, pewną jego wersją. Książki? Po co, skoro widziała oryginał?
 
Mężczyźni (do tej grupy trzeba wliczyć Margaret Thatcher) pragnęli przedstawień
 
(…) widocznie pisarzy najlepiej jest spotykać na kartach ich książek i (…) są oni wytworami wyobraźni czytelnika w równej mierze, jak ich bohaterowie.

Do całości treści (i wykwintnego zakończenia) dołożyć należy garść pochwał za tłumaczenie, do którego nawet ja nie umiem się przyczepić, oraz przypisy i posłowie od tłumaczki (Ewy Rajewskiej), dzięki którym wszystko staje się jasne. Całości wizerunku dopełnia piękna okładka i strony przedtytułowej, przyjemny papier i redaktorska “biżuteria” (przykłady poniżej).

Słowem – nic, tylko się zaczytać.

 

 

 

Alan Bennett

Wydawnictwo Media Rodzina, 2009

Liczba stron: 112

Ocena: 5/6

4 komentarze