literatura faktu,  varia okołoliteracka,  Wydawnictwo Czarne

“Czarnobyl” – fragment protokołu po spotkaniu KK

 

 
PROTOKÓŁ ZE SPOTKANIA SABATU (CZAROWNIC)
vel KOŁA GOSPODYŃ
Sabatowo,
19.04.2015
vol.
27
 

Z karygodnym opóźnieniem niniejszym przekazuję na ręce (niekiedy sześciopalczaste z wiadomych czarnobylskich powodów) Szanownych Członkiń protokół po „Czarnobylu” widzianym włoskimi oczami Francesco M. Cataluccio.

Żarcie było iście… radioaktywno-nuklearno-czarne (uff), bowiem raczyłyśmy się:

 
 
·  intensywnym, PrawieJakPłynLugola, barszczem czerwonym
·  pasztecikami z ciasta francuskiego (co za niedopatrzenie) z grzybami, atomowymi rzecz jasna
·  kanapeczkami z boską pastą z jajka i (tych samych) grzybów
· czarnymi jak najczarniejsza czekolada, tudzież wydawnictwo Czarne, babeczkami by Ewe
· Ciasteczkami o smaku Tiramisu i delicjami, a jakże, szampańskimi z jagodamiańczy i zielonym jak czarnobylskie kałuże piwem aloesowym, by mokotowskie delikatesy
·  Największym niedopatrzeniem była za to nasza skrajna ignorancja znaczącego faktu, że nie skonsumowałyśmy Płynu Lugola, który jako żywo jest dostępny w aptekach za raptem… 4,50 zł. Grzech!

 

 

Sama książka wywołała niemałe emocje, bowiem większość z nas miała jej już serdecznie dość. Merytorycznie najlepiej przygotowana była Anna zaopatrzona w notatnik oraz wszechstronną wiedzę, zarówno historyczną, jak i medyczną. Moje przygotowanie oparło się raczej na wyszukaniu miasta Tschernobyl w 99-letnim poniemieckim atlasie. 

 

 

 
 

Wszystkie zaś ustaliłyśmy, co następuje:

  • Najwyraźniej autor sam nie wiedział, o czym planuje pisać, bo ilość i jakość poruszanych wątków jest porażająca, że nie wspomnę o tym, że książka ma zaledwie 150 stron.
  • Mamy tu więc Czarnobyl historyczny, Czarnobyl postkatastroficzny, Czarnobyl przejęty przez siły szatańskie, wreszcie Czarnobyl współczesny. Ale też i wcielenia autora są nie bez znaczenia – jest filozofem, psychiatrą, żołnierzem, turystą, polonofilem etc. Zmęczyło mnie samo wymienianie
  • Wrażenie zrobiły na nas opisy czarnobylskiej ciszy, barw krajobrazu po katastrofie i różnic w ich postrzeganiu, także informacja o tym, że Czarnobyl nie pachnie.
  • Zosię szczególnie wzruszył fakt, że autor dokładnie opisał przebieg 29. Dnia maja 1986 roku, a więc daty dla rzeczonej, ekhm, kluczowej 😉
  • Słowem – za duży miszmasz, bo ani to reportaż ani wspomnienia, ani nawet monografia, ale przeczytać można.
 


F. M. Cataluccio
Wydawnictwo Czarne
Liczba stron: 150
 
Ocena (moja): 3,75/6