varia okołoliteracka

Rzecz o regałach i układaniu książek, czyli o traumie mola -fotoopowieść

 
 
Po pięciu latach małżeństwa i dochowaniu się dziecka dojrzeliśmy wreszcie z George’em do przejścia na wyższy poziom intymności i do konsolidacji księgozbiorów. Nie było jednak do końca jasne, jak miałby wyglądać kompromis pomiędzy jego systemem ogrodu angielskiego, a moim francuskiego. Przynajmniej na krótką metę wzięłam górę wedle teorii, że o ile George zdoła znaleźć swoje książki, jeśli ustawimy je po mojemu, o tyle ja nigdy nie odnajdę moich, jeśli zapanuje jego styl (…) George  mówi, że to był jeden z tych nielicznych momentów, kiedy poważnie zastanawiał się nad rozwodem.

 

Tak o dylematach układania książek pisze niezrównana Anne Fadiman w znakomitym eseju Zaślubiny księgozbiorów i niech ten fragment będzie mottem opisu moich doświadczeń z zapełnianiem regałów. Jestem w tej lepszej (?) od Fadiman sytuacji, że mój mąż nie ma określonej strategii bojowej na tym polu bitewnym, a i wielkość jego księgozbioru wniesiona w posagu nie wpłynęła znacząco na układ półek 😉 Nie mniej jednak mam swego przeciwnika w tej wojnie, a jestem nim ja sama, co chwilę poszukująca jeszcze większego ładu niż… ład. Pod tym względem mogę utożsamiać się z autorką Ex librisu, choć im dalej w las, tym więcej drzew, bowiem według pisarki układanie książek kolorami to grzech śmiertelny. Mnie się to natomiast zdarza, ale o tym za chwilę. 

 

O czym dziś chcę opowiedzieć? O dylematach książkowego mola, który okazał się być także wściekłym pedantem i paskudnym wzrokowcem. O tym, jak szukałam idealnego regału i o tym jak układałam (wielokrotnie) księgozbiór.. Czyli o tym, jak niemożliwe staje się możliwe. Kluczowe będą zdjęcia poszczególnych faz rozwoju – od larwy aż po księżniczkę, jaką nasza biblioteka jest teraz. Zatem idąc wzorem gazetowych foto-opowieści, które czytywałam podlotkiem będąc, zapraszam Was na “foto-podróż” w czasie.

 
 
1. Wersja 1.0 (bałagan)
 
 

To był bardzo przyjemny moment – własne mieszkanie, pierwszy remont (ten akurat do przyjemności nie należał), pierwsze układanie książek na ciasnych, ale własnych półkach. Półki były tematyczne, ale wewnątrz panował koncepcyjny bałagan, a kryteriów brakowało. Kryteriów i pieniędzy na ładniejsze pudełka 😉

 
 
Wersja 2.0 (bałagan kontrolowany)
 
 

Zmiana zaczęła się od tego, że kupiliśmy boski fotel i ładne pudełka, których już nie wypadało otaczać bałaganem totalnym. Zatem zmiany, zmiany, zmiany. Po pierwsze beletrystyka nabrała kolorów i pojawiły się pierwsze półki segregowane według tego kryterium. Jestem wzrokowcem, pamiętam kory grzbietów, ale problem był, znów, koncepcyjny. A jeśli ten sam autor wydał ksiażki różnokolorowe, to czym kierować się w pierwszej kolejności? Zwyciężył rozsądek nad cierpieniami wzrokowca – zatem według autora. Są też półki na dokumenty, półka językowa, Varsaviana i poezja, która… powiedzmy, że honorowego miejsca nie zajmuje 😉 Dehnel w Młodszym księgowym pisze peany na cześć regałów Billy, pod którymi i ja zapewne mogłabym się podpisać, ale.. No właśnie, książek zrobiło się za dużo, a te ikeowskie cuda kończyły się grubo poniżej sufitu, zatem miejsce pozostawało niewykorzystane. Na domiar złego, IKEA przestała produkować nasz kolor regałów i zakup nadstawek okazał się niemożliwy. Zbliżał się termin remontu, a pomysłów było coraz więcej. Może zatem znów IKEA i nowe regały, ale tym razem w kolorze białym i z nadstawkami? W sukurs przyszli nam znajomi, którym pewien stolarz-czarodziej wyczarował boską szafę. Jeden telefon, kilka rozmów na żywo, niemało czasu i pomysł nabierał kształtów. 

 
Wersja 3.0 (mieszkamy w Tesco)
 
 

Jakież było moje przerażenie, kiedy okazało się, że będziemy mieszkać w Tesco. Początkowa wersja nowych regałów przypominała nam magazyn przemysłowy, zatem nie obyło się bez kombinowania.

 
Wersja 4.0 (coraz lepiej)
 
 

Jestem zwolennikiem powszechnej symetrii, ale mała fala jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. Po dwóch godzinach kombinowania powstała wersja optymalna, do której później miały jeszcze dołączyć położone na środku (symetria, a jakże!) przegródki na płyty CD i DVD. I tak oto, po miesiącach zmagań z przeciwnościami losu (nigdy więcej remontów!) narodził się efekt ostateczny.

 
 
Wersja 5.0 (jestem szczęśliwym czytelnikiem)
 

Wreszcie dzięki Panu Stefanowi i jego Pracofni mogę rozwinąć skrzydła. Przestrzeń tej ściany zagospodarowaliśmy w taki sposób, że mimo dość pokaźnego księgozbioru nadal zostaje mi około 5m pustej przestrzeni na kolejne zdobycze i pole do popisu dla wyobraźni układacza książek. Na banicję (ostatnia półka, gdzie nikt, poza wzrokiem, nie sięga) skazane zostały ksiażki, których, jeśli zajdzie taka potrzeba, mogę się bez bólu pozbyć (rzecz jasna oddać w dobre ręce lub podrzucić do domku na wsi). Trzy półki nad kaloryferem to literatura historyczna, ze szczególnym uwzględnieniem historii Warszawy. Znaczna część reszty to beletrystyka (tak, znalazło się miejsce dla sześciu półek ułożonych kolorami ;)), ale także biografie muzyczne, historia sztuki, książki podróżnicze i przewodniki, literatura anglojęzyczna i rzecz jasna półka ołtarzykowa – czyli Wydawnictwo Czarne oraz Karakter (ołtarzyk dla Murakamiego jest w drugim pokoju).

Jestem szczęśliwym posiadaczem księgozbioru, na który wreszcie mogę patrzeć bez bólu i zastanowienia. Może, jeśli tylko potrafimy znaleźć daną książkę, nieistotne stają się systemy, a jedyne znaczenie ma strona praktyczna? Czy nie? Jakie wy macie sposoby na okiełznanie waszych bibliotek, które zapewne jak i moja, żyją własnym życiem?  Zostawiam was z przemyśleniami i moim ulubionym molem książkowym 🙂

 
 
 
 
 

24 komentarze

  • Anna Potuczko

    U mnie jakiś czas temu skończyło się regularne przestawianie książek tematycznie (według nazwiska autora, wydawnictwa czy od najstarszej do najnowszej). Moją jedyną zmianą, której dokonałam parę dni temu było stworzenie oddzielnej półki (z podwójnym rzędem na głębokiej półce) z literaturą w języku angielskim. Dzięki temu mam jakieś.. pół metra na kolejne zakupy – dlatego tak się cieszę z letniej przeprowadzki. Może w nowym mieszkaniu znajdzie się więcej miejsca na czytanki.

  • brak pomysłu

    Osobiście swoją biblioteczkę (czyli jeden marny regał) przemeblowuje przynajmniej raz w miesiącu. Co chwila dochodzą nowe pozycje na które brak mi powoli miejsca. Chyba czas pozbyć się wszelakich encyklopedii, każda po kilka tomów i opracować jakis system.
    A efekt końcowy jest świetny! 🙂

  • Marigolden

    Cudna biblioteka! Rzadko zostawiam komentarze – u Ciebie chyba po raz pierwszy – ale tym razem trudno przejść obojętnie. 😉 Pozdrawiam.

  • Dominika Wojciechowska

    Jak mi się marzą takie regały! Jak to wychodzi cenowo? Bo jak ja się orientowałam to cena wbiła mnie w ziemię. A muszę znaleźć jakieś rozwiązanie, bo mąż mnie niedługo pogoni z moim książkami.

  • panipoirot

    regał godny pozazdroszczenia 🙂
    u mnie żadne systemy katalogowania ksiażek się nie sprawdzają. Mam pamięć wzrokową, wiem na wyrywki gdzie jaka książka stoi 🙂

  • Beata Staniszewska

    Osobiście podzieliłam książki na popularnonaukowe i naukowe i na beletrystykę i to wszystko staram się układać kolorystycznie, ale łatwo nie jest i szczerze zazdroszczę – szczególnie zapasowej, wolnej przestrzeni 😛

  • Agnieszka Pilecka

    Piękne to Twoje Tesco! 😉

    Ja muszę się do czegoś przyznać, od przeprowadzki, można powiedzieć, że moje książki są bezdomne. Tzn. mieszkają ze mną, ale w większości w kartonach. Ten stan trwa już ponad 3 lata, co jest przerażające…ALE!! Prawdopodobnie już w tym miesiącu będą miały odpowiednie mieszkanko. W końcu udało mi się zatwierdzić projekt, stolarz już tworzy. Mieszkanie wymalowane, czekamy na meble. Póki co mam piękną amarantową ścianę, na której niebawem pojawią się półki. Jest tylko jeden potężny problem, przez który śnią mi się koszmary…boję się, że książki się nie zmieszczą. Co wtedy?

  • Natalia Pych

    Do pewnego momentu udawało mi się uzyskać ok. 0,5 metra wolnego miejsca przy każdym przełożeniu, ale niestety te dobre czasy się skończyły. Nowe półki pięknie wyglądają! Tylko pozazdrościć!

  • Lina

    Książki, kot, regał… może znajdzie się miejsce i dla mnie? Nie będę przeszkadzać, chętnie coś ugotuję i pralkę nastawię, kotka nakarmię i kurze wytrę, kwiatuszki podleję… Wystarczy mi ten kącik pod oknem 😉 Zachwycać się nie będę, bo i słów mi zabraknie, by ten zachwyt wyrazić, więc tylko westchnę cichutko 🙂