“Listy do młodego pisarza” czyli Llosa od kuchni
Ważne jest nie to, w jakiej przegródce tych bezdusznych i niewyczerpanych rubryk znajduje się analizowana przez nas powieść. Ważne, aby pamiętać, że każda ma swój określony punkt widzenia przestrzeni, punkt widzenia czasu oraz punkt widzenia realności i że choć często nie rzuca się to w oczy, wszystkie one są zasadniczo autonomicznie, odrębne, a od sposobu ich zharmonizowania i połączenia zależy wewnętrzna spójność, przekładająca się na siłę przekonywania powieści. Jeśli wierzymy w jej “prawdziwość”, “autentyczność”, “szczerość”, to nie z racji podobieństwa do świata realnego, w którym tkwimy my, czytelnicy (…). Wynika to wyłącznie z samej powieści, zbudowanej ze słów, a także z określonej organizacji przestrzeni, czasu i poziomu realności. (…) Oto wielki triumf techniki powieściowej: osiągnąć niewidzialność, wykazać się taką sprawnością w konstruowaniu historii, której trzeba nadać koloryt, dramatyzm, subtelność, piękno, sugestywność, żeby żaden czytelnik nie zauważał samej techniki.
Książki o książkach to gatunek jedyny w swoim rodzaju, który pozwala na uchylenie rąbka tajemnicy i drzwi do świata, który poznajemy zazwyczaj z zupełnie innej strony. Tak często bowiem skupiamy się na treści, zupełnie pomijając nie mniej (jeśli nie bardziej!) istotną formę, technikę, rzemiosło. Tajniki pisarskiego kunsztu od kuchni zdradza nam Ten, Który Odnosi Sukcesy (z Nagrodą Nobla na czele) – Mario Vargas Llosa.
Pisanie to pasożyt – groźny, bo wysysający z pisarza wszystko poza jego profesją. Aby go wyżywić, nie umrzeć i pisać dobrze (dobrze czyli skutecznie, niekoniecznie poprawnie), można skorzystać z gotowych przepisów wyłożonych przez Llosę w listach do nieokreślonego, ukrytego adresata. Po pierwsze – naczynie, którym jest sam pisarz, pożerający samego siebie, bo tylko wtedy autentyczny, gdy w fikcję przekuwa własne doświadczenia. Po drugie narzędzia, czyli sztućce pisania – siła przekonywania, odpowiednia narracja, wreszcie niepowtarzalny styl odlany z wewnętrznej spójności i umiejętności wywołania wrażenia naturalności. Po trzecie zaś składniki idealnego dania, a więc powieści, którą chcemy w naczyniu i za pomocą kuchennych akcesoriów stworzyć. Tu sprawa (i strawa!) nieco się komplikuje, nie wystarczy bowiem szeroko pojęta technika, bo trzeba ją odpowiednio doprawić. Przyprawami są: dobrana przestrzeń i czas, w jakim ją umieszczamy (ale nie można go pomylić z czasem rzeczywistym, bo danie wyjdzie niesmaczne), poziom realności i jego przeobrażenia oraz szczypty technik powieści szkatułkowych i faktów ukrytych wsypanych i zmieszanych w systemie naczyń połączonych. Proste? Niekoniecznie, prawda? Po szczegóły dotyczące wykonania odsyłam do Listów do młodego pisarza.
Smacznego!
Są w literaturze rzeczy, które wprawione oko doświadczonego czytelnika łapie w lot, ale mózg tegoż nie zwykł ich nazywać ani klasyfikować. Lecz czasem dobrze coś nazwać i umieścić w odpowiedniej szufladce, niekoniecznie ze względów utylitarnych, bo nie każdy chce, a z pewnością nie każdy może (i niewielu powinno!) zostać pisarzem, za to nie mniej istotne są względy poznawcze. I taką wartość mogą mieć eseje peruwiańskiego noblisty – nawet jeśli nie odkrywają pisarskiego nowego lądu, to definitywnie tworzą mapę dla zbłąkanych wędrowców na szlaku literatury.
Pisarz u Llosy jawi się jako ktoś, kto potrafi zastąpić czytelnikowi rzeczywistość, nadać fikcji pozory życia i pozory prawdy. To także ktoś, kto nie pisze powieści marnych, czyli takich, które dla odbiorcy będą tym, czym są – kłamstwem. Listy do młodego pisarza to niemal matematyczne przepisy, rozłożenie techniki pisarskiej na czynniki pierwsze, choć Llosa deklaruje, że woli powieści czytać niż dokonywać ich wiwisekcji. Wbrew jego zapewnieniom wiwisekcje najwyraźniej sprawiają mu niekwestionowaną radość.
Mario Vargas Llosa
Wydawnictwo ZNAK
Liczba stron: 128
Ocena: 5/6
12 komentarzy
Czarne Espresso
Kurcze, jeszcze nie znam żadnej książki tego pisarza :/
Natalia Szumska
Pora nadrobić zaległości 🙂
kasjeusz
O matko, świetne zdjęcie i świetny podpis pod zdjęciem! 🙂 Tej książki akurat nie czytałam, ale uwielbiam książki o książkach, uwielbiam autotematyzm i rozważania o literaturze czy pisarstwie (swoją drogą, teraz trzymam w ręku słynną Fadiman, zaraz utonę w tych jej esejach), więc kiedyś na pewno po nią sięgnę.
Natalia Szumska
Och! Koniecznie daj znać, jak Ci się podobała. Uwielbiam ją! Czytam co roku. To najlepsza książka o książkach, jaką znam 🙂
Pieguska
Przyłączam się do pochwał na temat zdjęcia – aż tak smaczna książka? Autora znam i lubię, chociaż do najłatwiejszych nie należy 🙂
Natalia Szumska
Dziękuję 🙂
Owszem, smaczna. Choć też nienajłatwiejsza. Za to ma ciekawą formę, że nie wspomnę o treści 🙂
Radosław Kowalski
Zdjęcie wspaniałe, trzeba przyznać 🙂
Jeżeli chodzi o książkę, to warto byłoby się z nią zapoznać, co mam nadzieję niedługo im się uda 🙂
Natalia Szumska
Tak, koniecznie, to doskonały przepis na pisanie 😀
Amatorka Cooltury
Sięgnęłam swego czasu do Llosy, ale jego literatura jest dla mnie zbyt..przygnębiająca. Ponieważ jednak jedna książka to zdecydowanie za mało na pewną opinię, możliwe, że sięgnę mimo to po kolejną.
Natalia Szumska
Ta jest absolutnie antyprzygnębiająca 🙂
Anna Potuczko
Przez Llos-zupę zacznę znowu dreptać koło jego książek. Może coś wydrepczę, może tym razem mnie nie zanudzi zanim dotrę do końca książki..
Natalia Szumska
Szerokiej drogi 😉