Fragment protokołu po spotkaniu Klubu Książki – “Sklepy cynamonowe” B. Schulza
Kulinarnie na bogato – do tego stopnia, że dojadaliśmy z P. przez tydzień 🙂 Raczyliśmy się więc:
- pastą/sałatką żydowską E. (niby takie mało wymagające, a do dziś czuję w ustach ten smak… :)) z pyszną jak zwykle bułeczką z ewelińskiej piekarni
- żydowskim ciastem Eweliny (<3)
- ciastem czekoladowym Małgosi – do kawy było potem jeszcze bardziej bossskie!
- barszczem czerwonym z grzybowymi uszkami
- ryżem zapiekanym z prażonymi jabłkami i cynamonem
- moją szarlotką z ciasta francuskiego (której właściwie nie jadł nikt :))
Toczyłyśmy dyskusje i zażarte boje, których tematem były nie tylko Sklepy…, ale i dziecięce (chłopięce!) imiona, teksty panów wykonujących USG, kocie zwyczaje, czerwone swetry, teksty z Książki o czytaniu i inne kwestie bardziej lub mniej sporne 🙂
Co do samych Sklepów cynamonowych ustaliłyśmy co następuje:
- przeczytałyśmy prawie w całości i prawie wszystkie, ale zdania na temat tej książki były podzielone – od zachwytów, poprzez chłodne przyjęcia aż po skargi (aż dziw bierze, że było nas tylko cztery!)
- wydania, którymi się posługiwałyśmy były również rozmaite – od małych arcydzieł (z błędami jednak;)) po kiepskie wydania lekturowe
- podobały nam się niektóre jakże obrazowe zdania (humus wspomnień <3), nawet jeśli mieściły się na 6 linijkach…), inne za to przyprawiały nas o dreszcze, bo były tak zawiłe, że treści w nich tyle, co kot (sic!) napłakał
- miłością darzyłyśmy opowieści o ojcu, służącej Adeli i ptakach, zaś wszystkie opowiadania z manekinami w tytule (wraz z ich nużącą wymową filozoficzną) dość nas zmęczyły
- kwiecistość języka Schulza również została tematem polemik – mnie osobiście strasznie wkurzała, Zosia i Ewelina były zdecydowanie przychylniej do niej nastawione 🙂
- „Odjechane” historie (jak zwykła mawiać p. Kowalska „za dużo wypił, za mało zjadł” – prawda Kasiu?), achronologiczność opowieści i przedziwni bohaterowie to tylko niektóre określenia pasujące do dzieła Schulza
- mi trafiła się wersja z rysunkami autora (próbka poniżej), a więc mniej lub bardziej perwersyjne obrazki również dawały nam do myślenia;)
Bruno Schulz
Wydawnictwo MG
Liczba stron: 254
Ocena (moja): 3/6
Jeden komentarz
Gosia Oczko (zemfiroczka)
Przegapiłam USG i imiona… 😉
A Manekiny skutecznie mnie zniechęciły do przeczytania reszty. Mam jednak plan, że zakupię swój egzemplarz i kiedyś jeszcze się z nimi zmierzę 🙂