“Dziewczyna Houdiniego” i magiczne spotkanie klubu
FRAGMENT PROTOKOŁU ZE SPOTKANIA SABATU (CZAROWNIC)
Magician and liar share so many common skills necessary to their success: the planning of a deceptive strategy; the facility to mislead in face-to-face confrontation; an inling into the workings of your victim’s mind; an aptitude for acting, a good memory. You make the real appear fake, the fake appear real.
Drugie już kwietniowe spotkanie (a 17 w ogóle!) upłynęło nam pod znakiem brytyjsko-holenderskim (stąd holenderski kolor protokołu), ponieważ na tapecie miałyśmy Dziewczynę Houdiniego Martyna Bedforda, którą połowa z nas czytała już po raz kolejny. Uczestniczki na ten czytelniczy show prowadziły znaki donoszące o występie Petera Prestidigitatora 🙂
Poza zwyczajowymi dodatkami kulinarnymi, nawiązującymi do lektury, do książki dopasowałyśmy się także ubraniem. Prym wiodła M., która była Rosą niemal w każdym calu (poza włosami i oczami;)), z poświęceniem kupiła nawet zielone spodnie, pomalowała oczy i usta na zielono i założyła wyciągnięty kolorowy sweter. W związku z tym gospodyni i jej zaledwie zielone paznokcie – może się schować 😛
Dawno nie było tak bogato (i dużo!) pod względem kulinarnym i dawno nie wyczyściłyśmy z talerzy jedzenia tak… dogłębnie 🙂 Ale po kolei – raczyłyśmy się:
- dwoma rodzajami pannekoeken – jednym na słono – z pieczarkami i cebulą oraz serem ementalerem, a drugim na słodko – z jabłkami oraz poffertjes w wersji z gofrownicy i patelni autorstwa autorki tych słów, która spędziła przy tym upojne 4,5h z dżemami truskawkowymi i malinowymi autorstwa M. lub masłem Kerrygold, które w wybranej lekturze pełniło rolę niemal pierwszoplanową, jak się okazało.
- trzema rodzajami boskich serów – Kerrygold <3 (Oczko), gorgonzola i marmurkowym (E.) z oliwkami
- przepysznymi naleśnikowymi roladkami z łososia z koperkiem (Oko!)
- holenderskimi herbatnikami suchymi lub w czekoladzie
- ciasteczkami z makiem i rodzynkami pieczonymi przez M.
- urodzinowym Ferrero E.
- herbatą, bezalkoholowym szampanem winogronowo-brzoskwiniowym (M.!), winem z Maryją oraz przywołującą wspomnienia Sophijką :)).
Holenderskie pyszności (oraz egzemplarze książki, nie wspominając o notatkach) pomagały nam w dyskusjach, które nieprzerwanie toczyły się prawie dwie godziny i doprowadziły do następujących konkluzji:
- Dziewczynę Houdiniego świetnie się czyta, bo jest napisana, pięknym, zgrabnym językiem, pełnym ironii, poczucia humoru i samych najlepszych innych przymiotów języka
- Bohaterowie są nakreśleni bardzo sugestywnie, łatwo ich sobie wyobrazić i nawet dialogi uwydatniają ich cechy charakteru. Warto też wspomnieć, że są bardzo barwni (także dosłownie) i prawdziwi, wywołują więc całą gamę emocji (najczęściej pozytywnych)
- Nawet jeżeli nie do końca rozumiałyśmy, o co chodzi we wszystkich trikach i sztuczkach, przedstawianych przez głównego bohatera, to chyba wszystkie doceniłyśmy wkład tych opisów do książki – pięknie opisywały związki magii z… życiem 🙂 (mi osobiście najbardziej zapadło w pamięć mówienie prawdy, która jest tak nieprawdopodobna, że wszyscy traktują ją jak żart oraz wątek pokazywania publiczności czegoś, co pozornie w sztuczce się nie udaje, po to, by odwrócić ich uwagę – obydwie zastosowane na holenderski policjantach przez Reda)
- Każdej z nas przemknęło przez myśl, że może śmierć Rosy jest jednak mistyfikacją…
- Doceniłyśmy achronologiczność książki oraz to, że opowieści Rosy i Reda uzupełniały się w niewymuszony, zgrabny sposób
- Każda z nas podczas czytania Dziewczyny… odczuwała smutek… z powodu Rosy, Reda, tego że nic nie da się naprawić, odwrócić, zmienić… dobijające.
- Ogólnie rzecz biorąc oceniłyśmy książkę, jako być może nie wzbogacającą w szczególny sposób naszej wiedzy, ale bardzo dobrą, pociągającą, świetnie napisaną i pochłaniającą całą uwagę czytelnika.
Natalia
(i Puch w roli Merlina vel Kerrygolda – oklaski, ukłony, dobranoc, kurtyna)
Martyn Bedford
Wydawnictwo Rebis
Liczba stron: 318 (w mojej brytyjskiej trochę mniej)
Ocena (moja! sentymentalna!): 5,5/6
4 komentarze
Gosia Oczko (zemfiroczka)
Boskie to zdjęcie z Puszkinem :))))
A ja właśnie sobie przypomniałam, że nie spróbowałam soków… I nie spróbowałam ciastek M…
ps. Właśnie zakuiłam "Znaki szczególne" 😉
Natalia Szumska
Ja też dopiero dziś rano – a są pyszne! Wczoraj byłam chyba za bardzo zaaferowana… mimo, że siedziałam tuż obok… 😉
No, ciekawa jestem "Znaków…" 🙂
92ana
Rzeczywiście, wyglądają pysznie. 😀
Natalia Szumska
Takie tez były 🙂