Architektura pobocza, dekorowana buda i kaczka, a czego ty możesz nauczyć się od Las Vegas?
Proces uczenia się jest nieco przewrotny: oglądamy się wstecz na historię i tradycję, żeby iść naprzód; można też patrzeć w dół, żeby iść do góry. A wstrzymywanie się z osądem może być wykorzystywane jako narzędzie, dzięki któremu nasze późniejsze sądy będą bardziej wyrozumiałe. Tym sposobem można się uczyć od wszystkiego.
Każda dziedzina sztuki i nauki ma swoich klasyków. Można uznać ich za archaicznych, można się z nimi nie zgadzać, można krytykować. Ale znać wypada, bo to od nich zaczął się dyskurs, którego intensywność (w przeciwieństwie do tematyki) w zasadzie nigdy się nie zmienia. Klasykami architektury urbanistycznej są autorzy Uczyć się od Las Vegas – Robert Venturi, Denise Scott Brown oraz Steven Izenour, którzy pod koniec lat ’60 ubiegłego wieku wraz ze swoimi studentami spędzili kilka tygodni w tym mieście i… nauczyli się wiele.
Las Vegas autorom jawiło się jako fenomen komunikowania się w architekturze (Pustynne miasto to spotęgowany i zwielokrotniony przydrożny komunikat), symbolika (ale nie symbolizm!) formy architektonicznej. Przekonują do brzydoty i zwyczajności w architekturze, krytykując nowoczesność, monumentalizm i tradycjonalizm zamkniętych na człowieka, otwartych zaś na Człowieka (sic!) koncepcji zatwardziałych i jedynie słusznych architektów tzw. megastruktury. Robią to poważnie, ale też nie bez poczucia humoru.
Świat nie może czekać, aż architekt zbuduje swoją utopię, ponieważ powinien on zająć się przede wszystkim ulepszaniem tego, co jest, a nie tym, co być powinno. To rola skromniejsza od tej, jaką chciał powierzyć architektom ruch modernistyczny, za to artystycznie bardziej obiecująca.
Odwiedzają paradoksalnie nie centrum metropolii i nie charakterystyczne miejsca, na które uwagę zwracają wcześniejsze (dzisiejsze zresztą także) podręczniki, ale urban sprawl i commercial strip, a więc mieszkalne przedmieścia (miasto, które się rozprzestrzenia, rozlewa) oraz komercyjną budowę pasa przydrożnego – z parkingami, szyldami i frontami centrów handlowych. Porównują architekturę tzw. kaczki i dekorowanej budy (opowiadając się za tą drugą, jako że można dekorować konstrukcję, ale absolutnie nie konstruować dekorację ). Pokazują, że to, co zwykłe, może stać się niezwykłe, wszak ten nieład to tylko ład, którego nie potrafimy dostrzec.
Uczyć się od Las Vegas to książka niełatwa. Zorientowanym może wydać się nieco archaiczna (wszak Las Vegas wygląda dziś zupełnie inaczej, za to polskie przedmiejskie komercyjne pasy przydrożne przechodzą drugą młodość), może zbyt “programowa”, bo też i trudno zgodzić się ze wszystkimi koncepcjami autorów. Ale jej piękne wydanie, schematy, które ułatwiają laikom rozumienie omawianych zagadnień i niemal “kultowość” tej pozycji każą zakładać, że stanie się ponadczasowa także i u nas. Idealnie w posłowiu określiła to tłumaczka książki, Anna Porębska, popkultura popkulturą, ale czasem warto czytać klasyków.
A czego wy nauczycie się od Vegas?
Robert Venturi, Denise Scott Brown, Steven Izenour
Wydawnictwo Karakter
liczba stron: 232
Ocena: 5,5/6 (w swojej kategorii)
SKRÓT DLA OPORNYCH
Dla kogo na pewno tak: dla architektów i miłośników historii architektury, którzy nie boją się sięgać po klasyków gatunku; wielbiciele pięknych nietuzinkowych wydań, które pomysłowością razi z każdej strony; czytelnicy zakochani w historii USA, szczególnie lat ’60 i ’70 XX wieku.
Kto powinien omijać: czytelnicy, którzy boją się dość skomplikowanego, “branżowego” języka tej szczególnej dziedziny, jaką jest architektura; zupełni architektoniczni i “historycznosztuczni” laicy (bo laicy częściowi, do których nieskromnie autorka tego tekstu sama się zalicza, będą bardzo zadowoleni).