Anatomia grenlandzkiej nocy i spontanicznego samobójstwa
Amarâq leży na końcu świata, to miejsce, które połyka człowieka wraz z przestrzenią, w której się on znajduje; które stwarza wrażenie, że jest nie tyle miejscem, ile raczej wejściem do miejsca, którego, raz do niego wszedłszy, nie można opuścić, gdyż wejście nie jest wyjściem.
Z jednej strony dzieje się tak dlatego, że z chwilą wkroczenia do Amarâq pamięć zaczyna wysychać i człowiek stopniowo zapomina, jak trafił do tego miejsca i że tu kiedyś dotarł, ba, zaczyna zapominać, jak to się stało, że tu dotarł, i wydaje mu się, że nie może już sobie przypomnieć żadnego innego miejsca (…). Tak rozpoczyna się zapominanie, które w decydującej mierze czyni koniec świata tym, czym on jest: końcem.
Wielka Historia XIX i XX wieku nie ominęła Grenlandii szerokim łukiem – znalazła tę największą wyspę świata na północnym kole podbiegunowym, zmieniła tyle, ile mogła i zostawiła na pastwę losu gdzieś nad przepaścią pomiędzy Nowym a Starym. Problemy zaczęły się 60 lat temu, kiedy Duńczycy wprowadzili na wyspę program przymusowej edukacji Inuitów, wyrywając ich z naturalnego środowiska i życia w zgodzie z przyrodą, skupiając w szarych blokowiskach miast. Ale natura nie zapomniała i dopomina się o swoje. Jej zew powoduje, że Grenlandia stała się jednym z krajów o największej liczbie samobójstw. Szacuje się, że co 5 lub nawet co czwarty młody Grenlandczyk ma za sobą próbę samobójczą. Dodatkową grozę budzi fakt, że nie są to próby planowane, ale spontaniczne. Śmierć czai się na Inuitów za każdym rogiem, jest w podmuchach wiatru i zimnej wodzie i zwierzętach, na które wciąż jeszcze niektórzy polują. O fenomenie grenlandzkiej nocy samobójców opowiada Anna Kim, autorka pochodząca z Korei Północnej.
Anatomia pewnej nocy to poetycka relacja z ostatnich godzin życia kilkanaściorga Grenlandczyków, spontanicznie podejmujących tę ostatnią decyzję. Fabułę, a w zasadzie fabuły osadza w fikcyjnym miasteczku Amarâq, które dla bohaterów, dla książki i dla świata staje się symbolicznym końcem. To miejsce, gdzie można zgubić i schwytać duszę, czasem nie swoją; miejsce pełne nieoswojonych nocy i wszechobecnej ciszy; świat chwili; wreszcie miejsce, które według mieszkańców jest tylko propozycją czekającą na to, by ją zaakceptowano.
Anna Kim rozkłada świat grenlandzkiego miasteczka na czynniki pierwsze. Jej powieść to nie tylko anatomia nocy, ale także anatomia zimna, straty, zawiedzionych nadziei, przeszłości, wreszcie człowieka, za którego decyzje podejmuje natura. Doznania bohaterów są dużo głębsze, a ich dusze jakby bliżej powierzchni człowieczeństwa. Każda strata, szczególnie strata dziecka i strata rodziców, której każdy z nich doświadczył, wydaje się boleć bardziej i intensywniej, palić żywym ogniem, a właściwie skuwać lodem. Dlaczego zatem noc? Bo tylko ona dopuszcza wiele z tego, co w świetle dziennym wydaje się niemożliwe, także umieranie – jakby w ciemności umierało się lżej, przy świetle trzeba się tego wstydzić.
Powieść Anny Kim wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Jest jak droga przez śnieg w krajobrazie, do którego nikt nie wykonał mapy. Kontury są nieostre, obraz rozmazany, zaplątany, trudny do zrozumienia lub choćby nawet dokładnego prześledzenia. Czytelnik otrzymuje literacką, a właściwie liryczną akwarelę, pełną metafor, wątków onirycznych i naturalistycznych na przemian.
Anatomia… zachwyca także formą i wydaniem. Jest w tej powieści coś magicznego, coś nieuchwytnego i wymykającego się wszelkim klasyfikacjom, coś, co trzeba wypróbować na sobie indywidualnie. Język wreszcie, w połączeniu z przeplataniem fabuły reminiscencjami z życia bohaterów i poetyckimi analizami sytuacji miasteczka, czyni powieść Anny Kim tym, czym ona jest: anatomią.
Anna Kim
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Liczba stron: 232
Ocena: 5/6