Miasta wyśnione
W „Miastach wyśnionych” chcę opowiedzieć historie kryjące się za całą połacią naszego zabudowanego otoczenia, przybliżyć marzenia i zamierzenia — w większości nieprzeanalizowane —wpisane w te formy współczesnego miasta, które już nam się opatrzyły.
Pora na wyznania. Choć zawsze wydawało mi się, że interesuje mnie rzeczywistość i że znajduję przyjemność w czerpaniu wiedzy o architekturze, to jednak nie zastanawiałam się nigdy nad tym, dlaczego tak wiele dużych miast na świecie ma podobnie zorganizowaną przestrzeń publicznych centrów. Ani nad tym, dlaczego tak modne są osiedla, których architektura przypomina zupełnie inną epokę niż ta, w której zostały zaprojektowane. Ani nad tym, skąd wziął się pomysł na centra handlowe w takiej formie (i treści, ot co!), w jakiej widzę je na codzień (choć staram się unikać). Zastanawiam się za to nad tym, co jeszcze powinnam rozważyć, by nie uciekły mi z oczu rzeczy tak ważne jak te, które zostały mi podane w „Miastach wyśnionych” Wade’a Grahama.
Podtytuł „Miast wyśnionych” — „Siedem wizji urbanistycznych, które kształtują nasz świat” — jest bogaty w treść, do której formę dokładają kolejne rozdziały oraz fotografie budynków. Bohaterem książki Grahama jest miasto w siedmiu odsłonach — romantycznej, uporządkowanej, racjonalnej, antymiejskiej, samoorganizującej się, handlowej oraz techno-ekologicznej. Odsłony mają swoje odmiany — amerykańskie, europejskie, azjatyckie, a także swoich prekursorów, a zarazem bohaterów, których barwne życie przekracza nasze dzisiejsze wyobrażenie o czasach, w których żyli, a które sprawnie przybliża czytelnikowi amerykański autor (historyk i architekt krajobrazu!).
My, współcześni mieszkańcy miast, korzystamy dziś z dorobku autorów poszczególnych wizji urbanistycznych, traktując je jako coś naturalnego, zastanego. Przenikają do naszej codzienności niepostrzeżenie, są jej elementem, narzędziem. Ale kij ma dwa końce. Te wizje także wyniknęły z codzienności — były odpowiedzią na jej problemy, manifestem poglądów (nie tylko na architekturę), albo głosem sprzeciwu wobec zastanej rzeczywistości. I dobrze jest znać te szczegóły. Miasto jest u Grahama żywym organizmem, na którym dokonywano licznych eksperymentów, w którym kultywowano lub ukrócano stosunki międzyludzkie w przestrzeni publicznej, w którym się mieszka, kupuje, odpoczywa, które się przekształca i przepoczwarza, które jest polem bitwy lub polem do popisu, sceną i kulisami jednocześnie.
Są rzeczy, których mi zabrakło. Życzyłabym sobie nieco więcej krytycznej oceny tych wizji ze strony autora, nieco bardziej pogłębionych wniosków. Niemniej jednak w swej warstwie faktograficznej, książka Grahama spełnia wszystkie wymogi dobrej (a więc rzetelnej) monografii, a do tej bazy jest też nadbudowa — w postaci umiejętności zaangażowania czytelnika. Od dziś rozglądam się już po mieście inaczej, z inną wrażliwością.
NIE NAPISZĘ O TYM, ŻE… (Oh, wait!)
… że dowiedziałam się, że nawet „kura domowa” może mieć wpływ na architekturę miasta
… że Graham to utalentowany gawędziarz
… że „Miasta wyśnione” mają na końcu każdego rozdziału grahamową wersję skrótu dla opornych 😉
SKRÓT DLA OPORNYCH
Dla kogo napewno tak: dla czytelników książek Filipa Springera oraz klasycznych autorów pozycji dotyczących architektury (Kolhaasa, Wrighta, Venturiego etc.) i tych czytelników, których interesuje przestrzeń, w której żyją.
Kto powinien omijać: czytelnicy, którzy spodziewają się lektury łatwej lub takiej, która zawiera opracowania konkretnych rozwiązań architektonicznych (a nie ogólnych idei).
Vade Graham
Wydawnictwo Karakter
Liczba stron: 335
Ocena: 5/6
6 komentarzy
Książka Do Plecaka
Hmm, trzeba będzie zastanowić się nad kupnem.
AnnRK
Tym postem przypomniałaś mi o spotkaniu ze Springerem i tym, że w końcu miałam zabrać się za jego twórczość.
kotnakrecacz
Przypomnę Ci jeszcze następnym, bo kończę „Miasto Archipelag” 😉
Qbuś pożera książki
Szkoda, że spora część polskich miatlat to pod względem planowania urbanistycznego raczej koszmarki niż sny.
kotnakrecacz
Zgadza się, ale one w dużej mierze wynikają ze zmiksowania tych „wyśnionych” koncepcji, dlatego są koszmarkami. Zresztą te tytułowe miasta wcale nie są idealne (albo są, ale tylko na papierze) — ta książka ich nie gloryfikuje, tylko opowiada o marzeniach ściętych głów 😉
Pingback: