“Pasja życia” van Gogha według I. Stone’a
FRAGMENT PROTOKOŁU PO SPOTKANIU KLUBU KSIĄŻKI (Pasja życia, I. Stone)
Za pretekst do piętnastego spotkania posłużyła nam książka Irvinga Stone’a Pasja życia, czyli beletryzowana biografia Vincenta van Gogha, wieczór więc dzieliłyśmy między kraj autora (USA), a kraje, w których przebywał Vincent (Holandia, Wielka Brytania, Francja…)
Wnioski z lektury wypływają następujące:
- cieszy nas, że książka była tak tania 🙂
- najgorętszą zwolenniczką Vincenta (a raczej jego choroby – dwubiegunowej) okazała się być K. – z racji zboczenia zawodowego 🙂 Mnie osobiście wkurzał niemiłosiernie, pozostałe (które przeczytały dłuższy lub krótszy kawałek) miały mieszane uczucia
- skądinąd wiem, że E. z kolei denerwował język używany przez autora (tłumacza?)
- wzruszały nas opowieści o Rubensie (malarz od czasu do czasu stawał się dyplomatą, nigdy odwrotnie), o języku praczek u Zoli, książkach francuskich, które nieuchronnie prowadzą do alkoholizmu… (nie miałyśmy jeszcze okazji sprawdzić tego na spotkaniach…)
- doszłyśmy do wniosku, że Vincent był… nie tylko dwubiegunowy (podobno Stone opisał jego przypadłości bardzo dokładnie), ale i kosmiczny z tymi swoimi pragnieniami głasków, uwagi, miłości i ze swoim życiowym nieogarnięciem, brakiem pracy, czego nie zmienił do końca życia i uchem dla prostytutki (kto doczytał, ten wie :P). Nie wspominam już o chodzeniu trasą, którą pociągi pokonywały w 4,5h…
- zdania były podzielone co do tego, które części książki, a właściwie życia van Gogha (Paryż? Kopalnie?) były najciekawsze lub najnudniejsze
- zgodnie za to stwierdziłyśmy, że naszego bohatera ciężko było lubić… Co być może świadczy o kunszcie pisarskim autora.
Czas umilało nam także przeglądanie dwóch albumów z dziełami van Gogha i jedną z „perełek” zamieszczam obok… To się nazywa „wyjść z twarzą” …:)
Kulinarnie może nie było na bogato, ale i tak nie dźwignęłyśmy wszystkiego, czyli:
- hamburgerów w wersji z przepysznymi kotlecikami z czerwonej fasoli (M.: <3)
- frytek
- popcornu (wszystkie trzy pozycje z racji kraju autora)
- słoneczników (z wiadomych powodów)
- croissantów (Paryż!)
Irving Stone
Wydawnictwo MUZA SA, 2012
Liczba stron: 510
Ocena: 4/6
2 komentarze
Gosia Oczko (zemfiroczka)
4/6? Łaskawa jesteś 😉
Natalia Szumska
Ja tam myślę, że książka jest ok, tylko Vincent był do niczego :))