Bez winy – ale czy na pewno?

Wygląda na to, że ostatnimi czasy dopadają mnie powieści trudne, mroczne, wymagające i wyczerpujące. W dodatku niebezpiecznie miejsca ich akcji leżą niebezpiecznie blisko koła podbiegunowego, co tylko dodatkowo potęguje ponury nastrój i chłód odbioru. Uwielbiam prozę Michaela Crummeya, autora nowofundlandzkiego, którego powieści niejednokrotnie mroziły mi krew w żyłach lub dostarczały nietuzinkowych wrażeń. Nie miałam wątpliwości, że[…]

Kroniki portowe

Quoyle malował. Ale bez względu na to, co jeszcze wyremontują w tym domu, myślał, i tak zachowa on ten surowy, niezmienny wygląd majaczącej, wyłaniającej się zza mgły zjawy. Ciekawe, jak wyglądał na początku, w stanie surowym, kiedy go postawiono na Wyspie Bocianiego Gniazda, albo gdy go ciągnięto po pękającym lodzie? Chodziło mu po głowie, że[…]