literatura piękna

Każdy z nas jest Winnym, czyli pożegnanie z Brwinowem

 

 

Po powrocie rozpłakała się w ramionach męża, bo dotarło do niej, że problem nie jest urojony, tylko głęboki jak studnia i prędzej wszyscy się utopią niż wydostaną z niej na powierzchnię. 

 

Trzy pary bliźniaczek, trzy tomy, niebagatelna porcja wzruszeń i dobrej rodzimej literatury. Tom pierwszy darzę ogromnym sentymentem, bo dostałam go od autorki nieco przypadkiem. Zauroczył mnie tym, co w historii kocham najbardziej – małą i dużą ojczyzną w sercach bohaterów oraz czasem pierwszowojennej zawieruchy i międzywojenną nową wersją ładu. Tom drugi kupiłam i przeczytałam niemalże w dniu premiery. Ujął mnie walką, jaką bohaterowie toczyli z wojną, tym razem drugą, rzeczywistością i sobą. Pora na tom trzeci. I ostatni.

Do świata Winnych czytelnik wraca na początku lat 70., a dokładnie w dniu narodzin ostatniej pary bliźniaczek – Julii i Urszuli. Tradycji staje się więc zadość i każdy z tomów otwierają podwójne, a tym razem nawet potrójne, narodziny. Kolejnym pokoleniom rodziny Winnych będzie dane doświadczyć tego wszystkiego, czego doświadczali Polacy w ostatnich dekadach XX wieku – kryzysu gospodarczego i pustych półek, stanu wojennego i powszechnego zastraszenia, wydarzeń w Stoczni Gdańskiej i odwilży, upadku polskiej wersji socjalizmu, rozpisania pierwszych częściowo wolnych wyborów, a potem zmagań z trudną rzeczywistością dopiero co odzyskanej wolności. Spotka ich także to wszystko, co spotyka każdą wielopokoleniową rodzinę – niezależnie od czasu i miejsca. Narodziny i śmierć, śluby i rozwody, zdrowie i choroby, małe i wielkie radości i wynikające z nich problemy.

I na tym polega siła stylu Ałbeny Grabowskiej – na codziennej zwyczajności wpisanej w niezwyczajną formę. Nie trzeba być Winnym, by doświadczyć tego, czego doświadczali bohaterowie sagi. Wystarczy być człowiekiem. Trzeba być jednak Autorem (sic!), by ująć zwyczajność tak, aby nabrała cech powieści. I to jakiej powieści! Znana czytelnikom poprzednich tomów “szarpana” narracja i nierówne tempo opisywanych wydarzeń, nabierają w ostatniej części dynamiki, jako że rodzina znacznie się rozrosła. Każdy z bohaterów otrzymał należne mu miejsce i wpisał się w losy Winnych, pozostawiając mniejszy lub większy ślad na drzewie genealogicznym rodu.

Tu nie ma mądrych, a pokrzywdzeni są wszyscy. Można tylko się licytować, kto bardziej.

Bohaterów jest zresztą tak wielu, że nawet wydawcy sprawili kłopoty, bo pojawiło się kilka nieścisłości, których może uda się uniknąć podczas dodruku. Raziło też niestety kilka błędów interpunkcyjnych (głównie podwójnych spacji) i literówek.

Ostatni tom Stulecia Winnych zabrał mnie do czasów, za którymi tęsknię i przywrócił mi wspomnienia, które skrzętnie ukryłam tak głęboko, że mnie samej trudno było je odkryć. Jak tu bowiem nie chcieć powrócić do tych pachnących chińskich gumek do ścierania, do “Filipinki”, starych księgarń na Kredytowej, wagoników WKD i podróży do Pruszkowa, strzelnic z zabawkami, lemoniad, seriali “Dynastia” i “Miasteczko Twin Peaks”, książek, muzyki, nawet reklam…

 

***

 Jedna z bohaterek słusznie twierdzi, że matki są od tego, by pozwalać córkom odejść, a córki nie powinny oglądać się za siebie. Jeśli uznać, że trzy części sagi o rodzinie Winnych są córkami Ałbeny Grabowskiej, należy mieć nadzieję, że będą teraz żyły własnym, samodzielnym życiem. Dlatego nie dołączę do powszechnego lamentu nad końcem powieści i nie poproszę o jeszcze. Coś się skończyło, coś się więc zaczyna. I niech tak już zostanie.

(zdjęcie potraktujcie jako zapowiedź fotograficznej relacji ze spaceru po Brwinowie z autorką sagi :))

 

 


Ałbena Grabowska

Zwierciadło

Liczba stron: 325

 

Ocena: 5/6

 

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo na pewno tak: dla czytelników zauroczonych poprzednimi tomami sagi o rodzinie Winnych; osób urodzonych w ostatnich trzech dekadach XX wieku, które mają ochotę po raz kolejny poczuć smaki i zapachy dzieciństwa; miłośników sag rodzinnych z tak zwanej wyższej półki.

Kto powinien omijać: czytelnicy, którzy nie gustują w nietypowych formach narracji; ci, którym trudno skupić się na fabule, jeśli liczba bohaterów przekracza… ekhm… dwadzieścia osób.

 

3 komentarze

  • Magda Barwińska

    Świetna recenzja, już nie mogę się doczekać, kiedy kupię ten tom. Dwa pierwsze posiadam, choć jeszcze nie miałam kiedy ich przeczytać 🙁

  • Kaś

    Muszę wreszcie zabrać się za tę serię, bo jak dotąd tylko o niej czytam i powtarzam sobie, że chcę ją poznać. 😉

  • Asia Szarańska

    Mam zamiar zainwestować we wszystkie trzy i przeczytać za jednym zamachem. Boję się trochę, że się zwiążę z bohaterami (przy sagach tak mam) i będę potem ryczeć, że koniec. Naprawdę, tak mam.