literatura piękna

Zagrzmiało, zawiało i… przestało (minirecenzja)

Głupio o tym mówić, bo cały świat jest stary, ale tam ciąży ci to, że stary jest czas.

Dziś pierwszy dzień prawdziwego śniegu. To idealny czas na to, żeby wieczór spędzić z książką, która spowoduje, że kubek herbaty, fotel i ciepły koc przestaną być niezauważalnym elementem codzienności, a staną się luksusem. Z tego właśnie powodu warto sięgnąć po „Istotę zła” Luca D’Andrei, włoskiego powieściopisarza.

„Istota zła” to po części relacja z narastania obsesji głównego bohatera, z drugiej zaś rozwiązuje zagadkę tajemniczej górskiej masakry sprzed trzydziestu lat. Jeremiasz Salinger, amerykański filmowiec, który przybywa na północ Włoch, w rodzinne strony żony, by nakręcić dokument o ratownictwie górskim i bierze udział w tragicznym wypadku, który zostawia go co prawda przy życiu, ale jako jedyną osobą biorącą w nim udział. Później, jako rekonwalescent, próbuje zająć czymś myśli i przypadkowo (?) trafia na ślad innej tragedii, która przed laty wydarzyła się w okolicy.

No cóż, czterysta stron książki D’Andrei czyta się błyskawicznie. Fabuła trzyma w napięciu, a autor potrafił sugestywnie oddać groźną atmosferę gór. Ciekawa wydaje się też możliwa dychotomia w rozumieniu tytułu (i zarazem zgrabna gra słów) — jako złej istoty lub jako kwintesencji zła. Jeśli to Wam wystarczy, przeczytajcie koniecznie. Jeśli nie, lepiej poszukajcie szczęścia gdzieś indziej.

Trochę brakuje tu językowego i konstrukcyjnego bogactwa. Cytatu na początek recenzji szukałam bardzo długo. Słowem — jest poprawnie, ale bez indywidualnych rysów stylu (no dobrze, polotu) autora. Bohaterom brakuje cech charakterystycznych (poza postacią 5-letniej córeczki Jeremiasza), a przedstawionym wydarzeniom prostoty. Zwyczajnie nie wiem, czy ma sens wielokrotne zapętlanie fabuły, bo to tylko męczy czytelnika, zamiast go zbijać z tropu. Liczba przypadków, jaka spotkała bohatera też jest wprost niewiarygodna. Naprawdę, chwilami miałam wrażenie, że przypadek zrzuci lawinę (sic!) odpowiedzi na głównego bohatera. I wiele się nie pomyliłam.

Szkoda, bo lubię czuć się zaskoczona, ośmieszona przez autora kryminału, czy jak kto woli wystrychnięta na dudka. Podczas lektury „Istoty zła” (tudzież „Istoty złej”) nic takiego się nie wydarzyło. Zagrzmiało, zawiało i przestało. 

NIE NAPISZĘ O TYM, ŻE… (Oh, wait!)

… sama już nie wiem, czy ta książka jest bardziej włoska, niemiecka, czy amerykańska.

… mimo, że spędziłam z nią miły czas, nie mam ochoty trzymać jej na półce.

... zakończenia tej powieści są dwa i… chyba lepiej byłoby, gdyby skończyła się po pierwszym.

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo na pewno tak: dla czytelników, którzy oczekują oderwania się od rzeczywistości i przyzwoitego poziomu literackiego.

Kto powinien omijać: miłośnicy intryg nieco bardziej wysublimowanych i wolniejszej akcji, która pozwala językowi i kreacji bohaterów być na pierwszym planie.

img_4353

Luca D’Andrea

Wydawnictwo W.A.B.

Liczba stron: 400

Ocena: 3,5/6