Bez kategorii

Zaczytany październik – podsumowanie miesiąca #7

 

Jako, że miesięczne podsumowania stały się swego rodzaju tradycją, doczekał się ich także październik – a co! Miesiąc trudny, bo pora przyzwyczajać się do kaprysów pogody i kaprysów wieku, który w tym miesiącu już od prawie trzech dekad ma tendencję do niecnego zmieniania cyferek (na szczęście w tym roku zmienia jedną – strach pomyśleć, co będzie, kiedy zmienią się obydwie).

Wyjazdowo-pracowity październik upłynął mi pod znakiem dziewięciu lektur, z których większość przedstawiam Wam poniżej. Wygląda na to, że utrzymuję równe tempo czytania, bo porównywalnie do września, przełożyłam nieco ponad 3 tysiące stron (dokładnie 3361). Ale do rzeczy, oto lektury, które je zawierały:

1. A. Miller, Oczyszczenie, 363 stron
2. A. Salmela, 27, czyli śmierć tworzy artystę, 365 stron
3. W. Krawczenko, Wybrałem wolność, 528 stron
4. R. Foryś, Bóg, honor, trucizna, 424 strony

5. A. Kozak, Okna, 334 strony.
6. F. Springer, Miedzianka, 272 strony.
7. M. Warda, Miasto z lodu, 368 stron.
8. M. Krajewski, Władca liczb, 317 stron.

9. Super-tajemnicza książka ZNAKU, 390 stron

SUMA: 3361 stron

Intensywnie było także pod względem wydarzeń okołoliterackich. Już po raz 23. spotkałyśmy się w czytelniczym gronie bab podczas domowego klubu książki. Tym razem za pretekst posłużyła nam Miedzianka, która w mojej klasyfikacji tego miesiąca zajmuje niepodzielne pierwsze miejsce. Obiecuję solennie, że w kolejnym kalendarzowym roku odwiedzę Dolny Śląsk.

 
 
 

Wydarzeniem były także XVIII  Targi Książki w Krakowie, z których wróciłam bogata nie tylko o nowe książki, ale także doświadczenia, którymi dzieliłam się już TUTAJ.

 
 

Październik to też miesiąc nagród literackich, z których dla mnie szczególnie istotne były dwie – Literacka Nagroda Nobla rzecz jasna oraz Nagroda Bookera. Po raz kolejny moje trzymanie kciuków za Murakamiego (także na żywo podczas ogłoszenia wyników – w dodatku przy wtórze kciuków klasy 3A) oraz Swietłanę Aleksijewicz spaliło na panewce. No cóż, najlepsza jest przedłużona przyjemność 🙂  Booker odbył się także na żywo, ale już bez kciuków – biernie obserwowałam rozdanie, ponieważ twórczość nominowanych była mi obca. Zwycięzca jednak (niech żyją darmowe fragmenty na Amazonie!) – Richard Flanagan – okazał się być twórcą utalentowanym, po którego prozę niebawem bardzo chętnie sięgnę. Za to tegoroczna Nagroda Nike… ekhm… została chyba przyznana według najbardziej zniechęcającej okładki. Ale mam, przeczytam.Jak wisienkę na torcie położę informację ostatnią – zostałam oficjalnym recenzentem literackiego wortalu granice.pl :))To by było na tyle. A co zatem przyniesie listopad poza nadmiarem liści i chłodnymi porankami?

13 komentarzy