literatura faktu,  literatura piękna,  varia okołoliteracka

Z kamerą w bibliotece – Qbuś :)

 

 

Dziś niespodzianka – wracamy na chwilę do cyklu Z kamerą w bibliotece! Dzisiejszym gościem jest Kuba, czyli Qbuś pożera książki!

🙂

MOJA BIBLIOTEKA WYGLĄDA TAK:

IMG_7684

FullSizeRender(5)

IMG_7685

Z kamerą...

gdyż w większości pozostaje zamknięta w kartonach. Biedne książki stały się ofiarą przeprowadzki. Salon czeka dopiero na remont, który będzie uwzględniał wstawienie odpowiednio pojemnego (i szykownego) regału. Na razie wyzwolone zostały tylko pojedyncze sztuki, słowniki, encyklopedie oraz całe zastępy książek dziecięcych. Przy okazji zdjęcie ukazuje też inną pasję ojcowsko-latoroślowską, czyli klocki LEGO.

PIĘĆ KSIĄŻEK, KTÓRYM POSTAWIŁBYM OŁTARZYK

– “Idiota” Fiodora Dostojewskiego

– “Idiota” Fiodora Dostojewskiego

– “Idiota” Fiodora Dostojewskiego

– “Idiota” Fiodora Dostojewskiego

– “Idiota” Fiodora Dostojewskiego

Wziąłbym pięć ładnych egzemplarzy i voila. Może nawet jeden w oryginale, choć rosyjskiego nie znam. Dlaczego tak? Dlatego, że ołtarzyk powinien być monoteistyczny, ewentualnie rozważałbym trójcę. A tak serio – odpowiedź ta jest buntem przeciw ograniczeniom numerycznym i wyrazem tego, że “Idiota” zawsze pierwszy przychodzi mi na myśl przy takich pytaniach.

NAJPIĘKNIEJ WYDANA KSIĄŻKA TO WEDŁUG MNIE…

Ciężkie pytanie – nie przypominam sobie żadnej pojedynczej książki. W oczy rzucają się przede wszystkim dobre okładki. Z nieco innego podwórka mogę za to pochwalić się bzikiem na punkcie magazynu “Futu”. Od okładki o nietypowej fakturze, przez świetne zdjęcia po estetyczny układ – według mnie jest to najlepiej wydawane pismo, z którym miałem do czynienia.

NAJGORZEJ WYDANA WSPÓŁCZESNA KSIĄŻKA…

A to trudne pytanie. Mam parę niezbyt atrakcyjnych wydań u siebie, zwłaszcza z dawnych czasów. Nie wiem, czy to łapie się pod współczesność, ale pod względem kontrastu formy to treści i ogólnej obrzydliwości zdecydowanie prowadzi Wiedźmin w edycji z Reportera.

SCN_0001

KSIĄŻKI, KTÓRE POWODUJĄ U MNIE NIEPRZYJEMNE DRESZCZE…

W trakcie tych paru lat recenzowania dla portali trafiałem na kilka książek przeciętno-nijakich, ale takich tragicznych było niewiele. Przypominam sobie tylko “Noc zombie” Briana Keena. Recenzji strasznych ta książka nie zbierała, ale dla mnie to było traumatyczne przeżycie. Gdyby ktoś przełożył idiotyczny horror pełen bzdur i sztywnych dialogów na książkę, to właśnie wyszłaby “Noc zombie”.

Do tego jeszcze zawodowo kłują mnie po oczach kalki językowe – gdy zna się dość dobrze angielski, doskonale widać miejsca, gdzie tłumacz idzie po linii najmniejszego oporu.

NAJLEPSZE PIERWSZE ZDANIE KSIĄŻKI

Ha, napisałem nawet o tym wpis niedawno. Podałem tam pięć najlepszych według mnie, ale gdybym miał wybrać to jedno, to chyba postawiłbym na Melville’a i początek “Moby Dicka”. “Imię moje: Izmael” pokazuje, że proste zdanie potrafi wyryć się w pamięci i stać się niejako symbolem bardzo złożonego dzieła.

ULUBIONE MIEJSCE DO CZYTANIE TO…

Każde miejsce jest dobre, jeśli można w nim czytać. Nie mam specjalnych preferencji w tym temacie – nie mam bujanego fotela ani kominka. Najczęstszym miejscem czytania jest zaś siedzisko poznańsko-tramwajowe.

ULUBIONA BIBLIOTEKA TO…

Nie mam takowej w świecie rzeczywistym. Mam wielkie poważanie i sympatię dla instytucji biblioteki jako takiej. Jest to prześwietna idea i basta. Ale jeśli chodzi o biblioteki fikcyjne, to zdecydowanie ta ze “Świata Dysku”, co płynnie łączy się z następnym pytanie.

GDYBYM MÓGŁ, CHCIAŁBYM ŻYĆ W KSIĄŻCE…

Zatrudniłbym się asystent Bibliotekarza w Niewidocznym Uniwersytecie. Może nawet spotkałbym Rincewinda?! Na pewno pogaworzyłbym z Myślakiem.

PYTANIE WŁASNE: JAK MASZ ZAMIAR URATOWAĆ ŚWIAT?

Niosąc kaganek literackiej oświaty, oczywiście! Szerząc dobre słowa, piękne zdanie i dosadną frazę wśród wiernych, niewiernych i całej reszty. Nic nie zdoła się oprzeć oczyszczającym płomieniom dobrego tłumaczenia i pięknej polszczyzny! Drżyjcie powielacze schematów!