Wielka podróż małego Mila – gratka dla (nie naj)młodszych

Z reguły nie piszę recenzji książek młodzieżowych i dziecięcych, ale wpadła mi w ręce rzecz tak cudna, że warto jej poświęcić parę słów, a nawet… punktów 🙂

CYTATY

ℑ – Nie wiedziałem, że słowa mogą tak namieszać w głowie – przyznał chłopiec, schylając się, żeby odrapać psa za uchem.

– Tylko wtedy, kiedy się wiele gada, a mało mówi – odparł Taktyk.

ℑ – Świeżutkie lecze, orazy i jednaki!

– Tutaj, tutaj, tutaj dojrzałe gdziesie i kiedysie!

ℑ – Jak można wiedzieć, że coś istnieje? – spytała wciąż zaspana Ściema.

– To bywa dużo prostsze niż dostrzeganie rzeczy istniejących – odrzekł Alec. – Coś, co istnieje, widzimy tylko wtedy, kiedy mamy otwarte oczy, za to rzecz nieistniejącą równie dobrze widać z zamkniętymi. I dlatego często łatwiej jest zobaczyć rzeczy urojone niż prawdziwe. – No to gdzie jest Rzeczywistość? – szczeknął Taktyk.

– Właśnie tu! – krzyknął Alec, wymachując rękami. – Stoicie na samym środku Głównej Ulicy.

ZALETY

♥ Klasyczny, a jednak nowoczesny pomysł na fabułę, przesłanie, konstrukcję. Starszy czytelnik poczuje się jak w dobrze znanym, choć wyjątkowym, miejscu, młodszy zaś – jak podczas wielkiej przygody

♥ Kolejna zaleta to właśnie ten ukłon, to mrugnięcie w stronę rodzica, który może wieczorami (lub o dowolnej innej porze) robić za przekaźnik treści. Wierzę, że dzieci znajdą w „Wielkiej podróży” warstwę wierzchnią i środkową, rodzic zaś nie raz uśmiechnie się pod nosem z rzeczy, które dziecko zrozumie za lat kilka – jeśli tylko zechce tytułową podróż odbyć jeszcze raz. Radość rodzicowi sprawi też urocze posłowie Nortona Justera.

♥ Absolutnie cudowne pomysły fabularne, które bawią (nie raz zdarzyło mi się parsknąć podczas lektury śmiechem) i zaciekawiają – jarmark słów, metoda na to, by nie dobierać odpowiednio słów, tylko używać synonimów, podział rodzinnych obowiązków („ojciec umie dopatrzeć sprawy, matka jej dogląda, brat bierze ją pod lupę, stryj dostrzega jej drugie dno, a siostrzyczka Alice ma gruntowny ogląd”).

♥ Językowe bogactwo imion i nazw geograficznych to prawdziwy majstersztyk! Taktyk (pies-budzik, który nie tyk-takał właściwie), Ściema (ćma, których pełno w historii), pani Dźwiękczynna, Demony Kompromisu, Liczburg z czarodziejem Matemagiem urzędującym w kopalni liczb, czy Spodziewania.

♥ Tłumaczenie „Wielkiej podróży”, a więc dzieło Michała Kłobukowskiego, zachwyca świeżością, adekwatnością i subtelnym poczuciem humoru (bo językowa sprawność to rzecz tak oczywista, że nie warto nawet o niej wspominać). Jako czytelnik zupełnie nie gustujący w literackich światach alternatywnych, tutaj odnalazłam się świetnie, bo nic nie jest dziełem przypadku, ale polotu i solidnej pracy.

♥ Samo wydanie to małe arcydzieło! Mapa krain, które odwiedza Milo, cudnej urody ilustracje, miła faktura papieru, malutki format i lekkość sprawiają, że „Wielka podróż…” będzie pasowała idealnie w duże i małe dłonie i sprawi przyjemność niejednemu oku.

NIEDOCIĄGNIĘCIA

∇ Tak szybko się kończy… 🙂

DLA KOGO

ℜ Dla dzieci 7+, które umieją czytać same lub mają rodziców, którzy chętnie to dla nich robią.

ℜ Dla rodziców, których nudzą proste morały, banalne rozwiązania i infantylne dialogi niejednej dziecięcej książki.

ℜ Dla wielbicieli powieści drogi i przygodowych i prostych historii opowiedzianych w nietuzinkowy sposób.

Norton Juster, Jules Feiffer (ilustracje)

Wydawnictwo Kropka

Tłumaczenie: Michał Kłobukowski

Liczba stron: 320

Ocena: 6/6

2 thoughts on “Wielka podróż małego Mila – gratka dla (nie naj)młodszych

Comments are closed.