literatura faktu

Słowo na niedzielę, czyli “Kupa kultury” (z przewagą tej pierwszej)

 

Z kulturą wszyscy mają kłopoty. Pod każdym względem. Na dobrą sprawę nie ustalono nawet jeszcze z naukową precyzją jej definicji. (…) Najczęściej jednak kultura to mniej więcej to samo, co sztuka, czyli całość tego, co człowiek tworzy, by opisać w sposób artystyczny świat (…). I tego się trzymajmy. Ani my nie jesteśmy uczonymi, by dążyć bezwzględnie do precyzji terminologicznej, ani ta książka nie jest dziełem naukowym. Możemy więc robić tu, co chcemy i zachowywać się tak swobodnie, jak nam się podoba.

 

Książka Leszka Bugajskiego o pomysłowym tytule Kupa kultury i nieco mniej pomysłowym podtytule Przewodnik inteligenta była moim wyrzutem sumienia od sierpnia, kiedy przeczytałam pierwsze rozdziały i uznałam, że muszę ochłonąć. Robiłam to po dziś dzień, dopóki ostatecznie nie zawzięłam się, by ją skończyć i spuścić na nią (nie, nie wodę) zasłonę milczenia. Powielając tendencję autora do zapowiadanego we wstępie swobodnego potraktowania tematu, pragnę odejść od konwencji recenzji i swe luźne uwagi zapisać w kolejności alfabetycznej.

 

Alfa  i Omega to drugie imię Bugajskiego (wszak prezentuje nam poradnik inteligenta od A do Z).

Brakuje Kupie tezy przewodniej.

Całość jest za to chaotyczna i ułożona w dość przypadkowe (i przypadkowo zatytułowane!) rozdziały, które musiały pasować do konwencji alfabetycznej.

Dlaczego? Zapewne ze względu na skłonności autora do czegoś, co Eco nazwał Szaleństwem katalogowania.

Eseistyczna forma działa na korzyść Kupy kultury, ponieważ po każdym z rozdziałów można odpocząć.

Finansowe gry, kolarze i hipokryzja to elementy kultury według Bugajskiego, ale co ma Armstrong do kultury?

Gdyby usunąć widoczne zacietrzewienie autora, moglibyśmy otrzymać poprawny zbiór esejów luźno związanych z kulturą.

Heroicznym poświęceniem z mojej strony było dokończenie książki Bugajskiego, ale coś w niej musiało być, bo nie żałuję czasu, jaki jej poświęciłam.

Inaczej wygląda teraz kultura niż wyglądała kiedyś, ale czy to oznacza, że gorzej?

Jest w Kupie wiele racji, ale jest to racja subiektywna, a autor wykłada ją w sposób autorytatywny i arbitralny jako rację jedyną słuszną.

Kulturę zaś pojmuje szeroko, może nawet za szeroko.

Luźne uwagi na pojedynczych kartkach – oto jaką formę powinna przybrać książka Bugajskiego.

Mocno rzadka i przetrawiona ta kupa, nie trzyma się… wiadomo czego.

Nie uważa się autor za ateistę, bo rzekomo nie piętnuje wiary i kościołów, ale jednocześnie życzy wszystkim obracania się w kręgach towarzyskich, w których manifestowanie religijności uważane jest za obciach (!).

Obszernie opisuje ciekawe zagadnienia, ale..

Pomija milczeniem inne, czasem bardzo istotne z punktu widzenia kultury.

Rozdział rozdziałowi nierówny – obok świetnych (np. dotyczącego kampanii antynarkotykowych w kulturze) trafiają się przeciętne (znaczna większość) i słabe (np. Łaska boska).

Strumień świadomości autora ma niezbadaną głębokość – zazwyczaj zakończenia rozdziałów nijak mają się do ich początku i do całej tematyki zapowiadanej przez…

Tytuły – zgrabne, ale naciągane do formy układu alfabetycznego.

Uprawia antropologię kulturową w stylu gonzo – dosłownie i w przenośni.

Wampir wyemigrował ludowej wyobraźni na salony – to jedno z trafniejszych zdań Kupy kultury.

Z wieloma argumentami Bugajskiego się zgadzam, ale całość tworzy miszmasz całkiem niestrawny (sic!).

 

Jeśli moje przemyślenia wydają się komuś chaotyczne – to dobrze, działałam z premedytacją. Jeśli byłam obcesowa, także nie przepraszam. W końcu wszyscy mamy problemy z kulturą. A jaka kultura, taka jej kupa.

 kupa+kultury
 
 (przepraszam za zdjęcie – nie mogłam się powstrzymać)
 
 

Leszek Bugajski
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 376

Ocena: 3/6

 

8 komentarzy