literatura piękna,  varia okołoliteracka

Protokół po spotkaniu Klubu Książki – “Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”

 

PROTOKÓŁ ZE SPOTKANIA SABATU (CZAROWNIC)

Sabatowo, 14.06.2014

vol. 18

 

Ta wyjątkowa sobota, tuż po piątku 13.-tego, upłynęła nam pod znakiem listów – nie dość, że nasza lektura – Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka Z Kartoflanych Obierek to książka pisana w formie listów, to jeszcz E. zaszczyciła nas (i nie ma w tym ani krzty złośliwości, bo naprawdę jesteśmy zaszczycone!) swym odręcznym pismem z powodu nieobecności (wywołanej niecnie przez autorkę tego protokołu, za co rzeczona jeszcze raz serdecznie przeprasza…). Drugim zaszczytem, jaki spotkał nas tego dnia, była obecność wysłanniczki z małopolskiego Klubu-Matki, czyli I., którą serdecznie zapraszamy, w miarę możliwości, na kolejne spotkania. Potraktujcie ten protokół jako list dziękczynny dla Was (poważnie!).

Wyjątkowość spotkania potwierdziło także jego miejsce – Pola Mokotowskie. Choć z powodu zupełnie szalonej pogody, nie udało się wytrwać pod chmurką, realia miałyśmy baaaardzo z epoki. A to dlatego, że umiejscowiłyśmy nasze książki, jedzenie i dyskusję pod dachem pubu, którego nazwy nie wymienię, bo nie potraktowano nas tam najlepiej, zatem reklamy nie będzie 🙂 Jako, że Stowarzyszeniedzieje się w czasach tuż pookupacyjnych na brytyjskiej wyspie Guernsey, a bohaterowie muszą po piwnicach upychać ewentualne nadwyżki żywności, tak i my „kitrałyśmy” resztki jedzenia pod stołem tudzież za pazuchą, kryjąc je przed czujnym (kamerowym) wzrokiem okupanta – pracowników pubu 🙂 A oto to, co kryłyśmy:

zdjęcie+4

  • ciasteczka z mąki ziemniaczanej (M.!) – z wiadomych względów
  • pączki
  • kiszone ogóreczki
  • brytyjskie ciasteczka z jagodami
  • otręby śliwkowe (jako pokarm dla świń trzymanych w lekturze w piwnicach)
  • wadowickie kremówki
  • angielską herbatę
  • i inne smakołyki, o których nie pamiętam – przepraszam, ale były pod stołem 🙂

zdjęcie+1

Podczas omawiania lektury, komisyjnie otworzono listy E. (dowód do wglądu poniżej, świadkowie obecni: M., N., M., K., I.) oraz serca i dusze (mózgi trochę mniej) stacjonarnych uczestniczek spotkania. Wnioski z lektury zawierają więc przemyślenia wszystkich podmiotów wymienionych.

zdjęcie+3

A więc Stowarzyszenie
Miłośników Literatury i Placka Z Kartoflanych Obierek
:

  • zrobiło wrażenie (mniejsze lub większe, bardziej i mniej pozytywne) na wszystkich uczestniczkach
  • po początkowych zachwytach nad przemiłym czasem, spędzonym podczas lektury (nikt nie mówi, że ambitnej, ale niewątpliwie przyjemnej), na ziemię sprowadziła nas listowna obecność E., której lektura zdecydowanie nie przypadła do gustu
  • Zgodnie stwierdziłyśmy, że książka nie należy do arcydzieł, ale jest zgrabnie napisana, ma formę inną niż większość, co część nas na początku zniechęcało, część – przeciwnie. I choć pewnie za pół roku niewiele szczegółów będziemy pamiętać, to w pamięć zapada niewątpliwie jej urocza atmosfera.
  • Ucieszył nas epilog autorek, które jak się okazało, oparły Stowarzyszenie na solidnych podstawach merytorycznych, dotyczących II wojny światowej na Guernsey, które odwiedziły.
  • Wszystkie zgodnie pokochałyśmy Sidneya za to, jakim był człowiekiem (Nie mogę ofiarować ci amerykańskiego szczęścia, ani nawet masła, ale…) oraz Isolę za jej kompletnie „odjechane” pomysły i prostolinijność nie do podrobienia (Na zdjęciu wyglądasz, jakbyś miała zeza. Czy to prawda? A jeśli tak, to czy na stałe? Masz stałego adoratora? Ja nie.)
  • Wzruszyła nas też (niestety zmyślona) historia o Oscarze Wildzie i jego listach do Babusi Finnusi, historia o niemieckich burdelach i gwizdaniu, butach na miarę oraz papuga Zenobia (osowiała po wyjeździe Sidney’a) i kozioł Ariel, który zjadł notatki dotyczące książki.
  •  Zdajemy sobie sprawę, że zakończenie jest przewidywalne i upraszczające sprawę, ale większości z nas jednak nie zraża:) Jesteśmy też dumne z E., że dobrnęła do końca, co jak dwukrotnie podkreślała, łatwe nie było (mimo szczerych życzeń szczęścia dla Juliet) 🙂
  • Ach! I podobało nam się ujęcie wojny z perspektywy, hmm.. niewojennej, jakby z filmu Życie jest piękne Benniniego.

 

P.S. Znalazłyśmy też dwa błędy interpunkcyjne 🙂

 

Marry Ann Shaffer, Annie Barrows

Świat Książki

Liczba stron: 252

Ocena (moja): 5/6

Jeden komentarz