literatura faktu,  varia okołoliteracka

Po prostu „Książka” (Keitha Houstona)

Chociaż dzisiaj wschodni papier i zachodnie książki są nierozłączne, nie można powiedzieć, rzuciły się sobie w objęcia. Ze względu na rozległe azjatyckie stepy, pustynie i góry papier markiza Cai Luna dotarł do Europy dopiero po wielu stuleciach, a do powszechnego użytku wszedł jeszcze później. Przydatność papieru do wyrobów książek była tylko jedną z sił napędowych jego triumfalnego pochodu. Równie ważne, o ile nie ważniejsze, były ludzkie obsesje na punkcie religii, wojny i bielizny osobistej.

Książki o książkach, to zaraz za literaturą polarną, mój ulubiony bodaj rodzaj literacki. Zarówno te o czytaniu, jak i o pisaniu, wreszcie o technicznych aspektach powstawania książki. I oto na rynek wydawniczy weszła (i miejmy nadzieję, że dzięki mojej spóźnionej nieco recenzji na tym rynku jeszcze chwilę pożyje) prawdziwa perełka, która wzbogaca go w dwójnasób — formą i treścią traktującą… no właśnie, o formie! Szanowni Państwo, przed Państwem po prostu „Książka”, dzieło Keitha Houstona.

Książka (ta i każda inna) nie jest tylko nośnikiem treści, przekaźnikiem słów autora, na miarę neuronu, rodem z układu nerwowego. Jest przedmiotem, jest wartością samą w sobie, dziełem sztuki, nie tylko użytkowej. Historią tak pojmowanej książki zajął się właśnie brytyjski znawca pisma i typografii (jak głosi okładkowa biografia). Przejrzysty i tematyczny, zamiast chronologicznego, układ znacznie ułatwia odbiór treści. Kolejne rozdziały autor poświęca stronie (a więc wynalazkowi materiałów, na których pisano — papirusu, papieru, pergaminu), tekstowi (a zatem rozwojowi pisma w jego różnych odsłonach — odręcznych i drukowanych), ilustracji (czyli iluminacjom, drzewo- i miedziorytom, litografiom oraz fotografiom), a także formie (a więc zwojom, tabliczkom, kodeksom i innym, bardziej nowoczesnym, jej postaciom). 

W treści szczegóły historyczne mieszają się z technicznymi, a ciekawostki przeplatane są rzetelną interpretacją badawczą bogatego materiału źródłowego (aż 65 stron przypisów i obszerna bibliografia, także pozycji, które ukazały się na polskim rynku). A to nie wszystko, bo poczucie humoru autora i jego zdolność do łączenia smaczków obyczajowych z technicznymi sprawiało, że (tak, jestem barbarzyńcą, podkreślałam to niejednokrotnie) co kilkanaście stron podkreślałam co zabawniejsze cytaty, smarując na marginesach serduszka, buźki i wykrzykniki.

Patent opisujący maszynę [Paige Compositor] liczył pięćdziesiąt dziewięć stron i leżał w czyśćcu urzędów patentowych przez osiem lat, przeżywając śmierć jednego z ekspertów, szaleństwo innego i odprowadzając do zakładu psychiatrycznego adwokata, który ów patent przygotował. Paige Compositor stanowił arcydzieło sztuki inżynieryjnej, istny cud, miał też fatalną skazę. (…) Paige powołał do życia znarowionego rumaka czystej krwi, nie zaś spolegliwego konia pociągowego (…).

Zawartość „Książki” to jedyna w swoim rodzaju monografia lektury jako przedmiotu, ale zachwyca nie tylko warstwą merytoryczną. Na najwyższym poziomie, dzięki wydawnictwu Karakter, jest też jej forma, przynajmniej w polskim wydaniu. Na niemal pomnikowy całokształt składa się projekt (i wykonanie) okładki, gramatura papieru, odpowiednio zaprojektowana czcionka, niemęcząca, ale zgodna ze złotymi zasadami typografia i odpowiednio dobrana ikonografia. Wszystko to sprawia. „Książka” to książka (sic!) totalna — w swym wnętrzu i zewnętrznej powłoce, w formie oraz treści. A że bohaterem jest przedmiot pełen wdzięku i o bogatej przeszłości, tym przyjemniej sięga się po dzieło Houstona i z tym większym żalem się je odkłada na półkę. Tę zarezerwowaną dla najlepszych książek o książkach.

18198203_675032392704943_1665333081824115384_n

NIE NAPISZĘ O TYM, ŻE… (Oh, wait!)

… papier, na jakim została w Polsce wydana (wszelkie dane na jego temat oczywiście w „Książce” zamieszczono) sprawia, że czytelnik ma ochotę lekturę głaskać (że o wąchaniu nie wspomnę).

… powinna spodobać się nawet laikowi, jeśli tylko zawiesi oko na okładce i opisie wydawniczym.

… więcej na jej temat znajdziecie u Pożeracza w jego recenzji (KLIK) oraz wywiadzie z autorem (KLIK)! 

18157412_674008006140715_3604423788676143221_n

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo na pewno tak: dla wielbicieli książek o książkach, kolekcjonerów pięknych wydań i tych czytelników, którzy nie gardzą formą książki, która jest perfekcyjnym dopełnieniem treści.

Kto powinien unikać: czytelnicy, którzy za nic mają materialną postać książki, która jest dla nich jedynie nośnikiem treści lektury oraz ci bez najmniejszych objawów miłości do historii.

Keith Houston
Wydawnictwo Karakter
Liczba stron: 464
Ocena: 5,5/6

karakter-logo

4 komentarze

  • Hipis

    Właśnie skończyłam czytać i jestem całkiem zadowolona, aczkolwiek mam poważny niedosyt. Na szczęście to rzecz do nadrobienia, bo “Książka” miała być dla mnie wakacyjnym wstępem do nauki historii książki. Tym bardziej zachwyca mnie, że autor opisuje wszelkie mechanizmy i procesy chemiczne w sposób bardzo zrozumiały i sympatyczny, dzięki czemu w końcu mogę sobie to wszystko dobrze wyobrazić.
    Aczkolwiek nie poleciłabym ludziom, którzy nie zajmują się historią książki czy introligatorstwem, bo jej grubość i napakowanie wiedzą może być zniechęcające.