literatura piękna

O dobrych tytułach i magicznym Toruniu, czyli "Studnia bez dnia" K.Enerlich

Nie od dziś wiadomo, że książki o miastach to mój konik. Co prawda dominuje Warszawa (a przynajmniej powinna…), ale jako że każde miasto ma swą tajemnicę, lubię je odkrywać w literackich podróżach. Dlatego właśnie sięgnęłam po Studnię bez dnia (sic!) Katarzyny Enerlich. Tym, razem więc wybrałam się na wyprawę do Torunia.

Zauroczył mnie okładkowy opis, co jest już osiągnięciem, ponieważ interesują mnie często, prawie nigdy zaś nie zauroczą. Oto i on:

Jaką tajemnicę skrywa trzynastowieczna studnia w rzeźbiarskiej pracowni w Toruniu? Co łączy powtórny pochówek Mikołaja Kopernika z zadziwiającym odkryciem Marceliny? Czy wszyscy jesteśmy skazani na nieuchronność i w jaki sposób zmienia ona nasze życie? Co stanie się, gdy bułhakowska Annuszka rozleje olej… tym razem w naszym życiu?

I jak tu nie wpaść po uszy w tę historię o magicznym Toruniu, historycznym pierścieniu i studni, opatrzonej tajemniczym tytułem, którego znaczenie w końcu się wyjaśnia? Szczególnie dla kogoś, kto karmi się dobrymi tytułami. Wszystko wskazywało na wyśmienitą lekturę. I choć może nie miałam do czynienia z arcydziełem, do którego będę wracać co roku, to niewątpliwie Studnia… jest warta zachodu i czasu jej poświęconego.

Bohaterowie wykreowani przez Katarzynę Enerlich są wyraziści, mają piękne, pasujące im imiona i bogate (a jak zgrabnie opowiedziane!) historie życia. Spotykają się w w jednym miejscu i czasie, nierzadko w dość kuriozalnych okolicznościach (zdradzona wdowa i kochanka męża) i dopada ich… no cóż, Toruń i tajemnica sprzed wieków, skryta w nieczynnej studni w pracowni rzeźbiarza, w średniowiecznym gmerku i miejskich legendach. Więcej fabuły nie zdradzę, bo warto się z nią zapoznać.

Bogaty język autorki sprawia, że książkę czyta się jednym tchem, a obrazowe porównania zostają w pamięci. Bo jak tu wyprzeć szpitalny zapach zgnuśniałej czystości (s. 27), czy śmierć o wyglądzie chudej kobiety, gdy  wszystkie nasze śmierci są jedynie naszą wyobraźnią (s. 219). Na uwagę zasługuje również wydanie, uzupełnione zdjęciami (większość wykonana ręką autorki) jesiennego Torunia, pracowni rzeźbiarskiej i artefaktów, które znajdziemy na kartach książki. Wszystko to powoduje, że czytelnik niemal wnika w historię, a mało jest takich pozycji, które by spełniały wymagania zarówno formą jak i treścią. Jednak nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Tym najsłabszym ogniwem jest  okładkowy bardzo wypikselowany pierścień, który do eleganckiej całości pasuje jak K. Enerlich do E. L. James…

Studnia bez dnia czerpie wiele z prawdziwej rzeczywistości, resztę fabuły pozostawiając między kartami legend. A jak pisała sama autorka

Legendy nie są po to, by w nie wierzyć lub nie, lecz by je opowiadać (s. 87)

 

 

Katarzyna Enerlich

Wydawnictwo MG, 2012

Liczba stron: 248

 

Ocena: 4,5/6

9 komentarzy