literatura piękna

Książka króciutka, więc i o niej krótko. “Edmond Ganglion & Syn”

Edmond Ganglion & Syn to króciutka książka o miasteczku, w którym czas jakby się zatrzymał. Miasteczku, w którym wszystkie psy mają na imię Burek, a koty Mruczek, gdzie kościół stoi na placu Kościelnym, a ratusz na Ratuszowym. Niby wszystko na swoim miejscu, a jednak czegoś brakuje. Opuściła je śmierć, a więc ludzie przestali umierać.

W tych trudnych warunkach “rynkowych” podupada i plajtuje miejscowy zakład pogrzebowy Edmonda Gangliona (bo syn nigdy się nie narodził). Dochodzi nawet do tego, że pracownicy zakładu, w tajemnicy przed szefem, zaczynają parać się… fryzjerstwem. Aż tu nagle zmiana. Jest nieboszczyk (jak się okazuje – wyjątkowy), jest pogrzeb, jest konsolacja, na którą nikt nie przychodzi, wreszcie cmentarz w miejscu bliżej nieznanym. więcej fabuły nie zdradzę, by nie psuć wrażenia.

Książkę Egloffa czyta się jednym tchem. W godzinę. Jest tak cudnie wydana, że mrówki z okładki i strony przedtytułowej ma się ochotę strzepnąć! Mimo wszystko nie jest to literatura najwyższych lotów. Owszem – klimatyczna, miejscami zabawna, zgrabnie napisana. Ale czegoś jej brakuje, co trudno uchwycić, szczególnie, że zakończenie nie jest aż tak zaskakujące, do jakiego pretenduje. Ma się tez niestety nijak do techniki grabarskiej, ale to będą wiedzieli tylko ci, który oglądali “Six feet under” lub czytali Zakład pogrzebowy przedstawia.

 

Joel Egloff

Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 122
Ocena 4/6

 

4 komentarze