W naszym polskocentrycznym, patriotycznym światku (także literackim) bywa ciasno. Brakuje miejsca na rozszerzanie perspektywy, na wyjście z komfortowych butów, w których przemierzamy świat pełen dobra (my!) i zła (oni!) albo bieli (Polacy) i czerni (Niemcy). Ten ustalony od dziesięcioleci porządek walcem rozjeżdża Jens Orback w książce „Gdy inni świętowali zwycięstwo”.
CYTATY
ℑ – Historia żyje w nas wszystkich. Świadkowie wojny i ich dzieci tworzą misterną sieć o drobnych oczkach, która oplata całą Ziemię. Gdzieniegdzie powstają grube kłęby, tych najwięcej jest w Europie. Przy dzieciach i wnukach wojny zawiązują się supły.
O KSIĄŻCE
♠ Wojna w Europie dobiegła końca. Poniewczasie, ale mimo wszystko szczęśliwie. Gdy inni świętowali zwycięstwo, rodzina matki autora daleka była od wszelkich powodów do radości, za to bliska domu, który niebawem stanie się domem kogoś innego. Po tygodniach tułaczki, utracie bliskich i majątku, wreszcie brutalnym zetknięciu się z radzieckimi żołnierzami, pora rozpocząć życie na nowo. Tylko gdzie? I jakie życie?
♠ Jens Orback z bolesną precyzją odtwarza pomorską część życiorysu swojej matki, Katji, Niemki, nastoletniej wiosną 1945 roku, pierwszej córki miejscowego nauczyciela z Wittenbergu, późniejszej Białogóry. Nie jest Niemcem, ale Szwedem. Co roku wakacje spędza na Kaszubach, w rodzinnych stronach Katji.
♠ Bywa zawieszony pomiędzy dwiema wersjami życia matki, dla których cezurę stanowiła wojna. Jako najbliższy członek rodziny zawsze jest w środku matczynej historii i traumy, jako Szwed – zupełnie poza. To zawieszenie może odczuwać także czytelnik.
♠ Przeszłość, którą znamy z czarnobiałych fotografii nie nabiera wcale barw, ale każe się zastanowić nad tym, ile z tej przeszłości możemy zrozumieć.
♠ Lektura zostawia z pytaniami – o początkowe i końcowe granice odpowiedzialności, o ludzi, którzy milcząco przyjęli obecność Hitlera u władzy, o tak zwanych wyzwolicieli, którzy mieli przywrócić prawowity ład, wreszcie o to, jak wiele można tłumaczyć wojną.