literatura faktu,  literatura piękna,  varia okołoliteracka

FRAGMENT PROTOKOŁU PO SPOTKANIU DKK — „Książka o czytaniu”

FRAGMENT PROTOKOŁU ZE SPOTKANIA SABATU (CZAROWNIC)

vel KOŁA GOSPODYŃ

Sabatowo, 10.03.2017

W pięknych okolicznościach przyrody (przedwiośnie) oraz życia (przeddzień kolejnej osiemnastej wiosny K.) spotkałyśmy się, by jak zwykle rozmawiać o książkach i czytaniu, ale tym razem w sposób szczególny — bo pretekstem była książka Justyny Sobolewskiej, „Książka o czytaniu” (u niektórych z nas także ze świetnie do wydania dopasowanym podtytułem — „Resztę dopisz sobie sam”).

Ponieważ lektura nie była w zasadzie związana z jedzeniem, musiałyśmy trochę rzeźbić w powietrzu, ale oczywiście pysznie. Na stole znalazły się:

  • dwa rodzaje makaronu (z tuńczykiem, kaparami i pomidorami oraz z łososiem, oliwą i serkiem greckim), choć niestety zabrakło literkowego,
  • rogaliki z nadzieniem,
  • mnóstwo rodzajów ciast i ciasteczek w tym ciasteczka–literki z IKEA),
  • smakowe chrupki kukurydziane (którymi od biedy „czytelnik namiętny” mógłby zakładać lekturę, zamiast chrabąszczy…)
  • pomelo
  • hektolitry wody cytrynowej, herbata i wino
  • a na koniec także urodzinowy tort 🙂

IMG_5329 (1)

Dyskusja jak zwykle intensywna, obudziła w nas całe pokłady wspomnień, którymi dzieliłyśmy się chętnie. A mówiłyśmy o tym, że:

1. Lektura była dla nas niezwykle inspirująca (dla niektórych po raz kolejny — KLIK). Sypałyśmy jak z rękawa tytułami książek i wspomnieniami z dzieciństwa. Z. i A. przytargały nawet swoje „lektury szczególne” (ja targać nie musiałam, wystarczyło odwrócić się do półki ;)), ale opowieści o własnych sączyły się powszechnie.

2. Omawiałyśmy lektury chorobowe, te do płaczu, te, które wywoływały w nas niesmak (nawet jeśli były świetne), te do czytania w toalecie, z błędami drukarskimi i te, z którymi chce się podróżować, jak również te, które… ukradłyśmy (!)

3. Nie obyło się bez porównywania zwyczajów czytelniczych (w tym podziału na czytelniczki dworskie i namiętne), podejścia do notowania na książkach, zaginania rogów, jedzenia przy czytaniu (mina A., kiedy brałyśmy w łapy jej album Hiroshige — bezcenna!), używania nietypowych zakładek, czytników elektronicznych etc.

4. Oprócz oczywistych odniesień do naszej czytelniczej przeszłości i teraźniejszości, omówiłyśmy także samą książkę w obydwu dostępnych wydaniach. Zgodnie stwierdziłyśmy, że pierwsze wydanie było zdecydowanie przyjaźniejsze, szczególnie z punktu widzenia tematyki książki. Duże marginesy, format, miejsce na notatki, elementy graficzne na początku rozdziałów, a wreszcie sama okładka, były dla naszych oczu zdecydowanie przyjemniejsze. Obie wersje niestety nie były wolne od błędów i literówek.

5. Niemniej jednak cieszyłyśmy się, że powstało nowe, poszerzone i w dużej mierze zmienione, wydanie, bo inaczej nie miałybyśmy swojej chwili sławy, bo przecież w wydaniu Iskier występuje nasze Sabatowo! Co prawda nie bez błędów („kotaAnakręcacz”, nazwa miejscowości…;)), ale to nasz debiut, pozostajemy więc dumne i blade. Swoją drogą, ciekawe, czy nadszedł już dla nas czas na kolejne podejście do Italo Calvino? 🙂 (te protokół znajduje się TUTAJ)

Z ogłoszeń parafialnych pozostało mi przypomnienie, że widzimy się 7.04 i czytamy „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” Jerome K. Jerome, a zatem klasyka!

Darz Book, N.

IMG_5337

PS Ponieważ nie spisałam (z przyczyn wiadomych) ostatnich dwóch protokołów, przypomnę tylko, że czytałyśmy (no cóż, nie wszystkie, ja zresztą takoż ;)) „Opowieść o miłości i mroku” Amosa Oza i „Kwietniową czarownicę” Majgull Axelsson. 

7 komentarzy