literatura faktu,  varia okołoliteracka

Dzienniki lodu (i KONKURS)

Opowiadanie albo powieść powinny zawierać moment, który, gdyby można go unieważnić, wpłynąłby na wszystko, co wydarzy się potem. Moment, który zmienia przyszłość.

Jean McNeil, 37-letnia (w 2006 roku) pisarka dostała niezwykłą szansę uczestniczenia w programie British Antarctic Survey (BAS)/Arts Council England International Artists and Writers, dzięki któremu kilkanaścioro angielskojęzycznych artystów (malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy) miało okazję spędzenia kilku miesięcy w Brytyjskiej Stacji Antarktycznej. Celem programu była popularyzacja wiedzy na temat terenów polarnych oraz na temat intensywnych zmian klimatycznych. Przekaz miał nastąpić za pomocą środków artystycznych. Dzienniki lodu to niezależny od powieści Ice Lovers pamiętnikarski zapis jej uczestnictwa w programie przeplatany wspomnieniami z dzieciństwa spędzonego na zimnej północy Kanady.  Historia ciekawi niemal od pierwszego zdania, z każdym kolejnym rozdziałem zdumiewając, czasem przyprawiając o dreszcze, a zazwyczaj także powodując chęć przewracania kolejnych kartek. Książkę czyta się jednym (zapartym) tchem.

Każdy z nas, podobnie jak Jean McNeil, poszukiwał kiedyś swego miejsca w życiu, każdy z nas przekraczał własne granice (lub je przynajmniej badał), każdy wreszcie przekładał na życie współczesne doświadczenia z dzieciństwa. Autorka Dzienników lodu nie wybiela własnej osoby, jest człowiekiem z krwi i kości, który buduje tożsamość w niełatwych warunkach, człowiekiem, którego dotykają bardzo ludzkie lęki. Czasem (jak każdy z nas) działa irracjonalnie, ale w końcu znajduje własną drogę.

Język autorki jest bardzo obrazowy, plastyczny, literacki. Łatwo poczuć antarktyczny chłód pachnący krzesiwem, wibrującą ciszę, piękno, które aż boli, a także graniczący z szaleństwem niepokój autorki. Łatwo mieć ciarki, łatwo przeżywać choć w części to, co przeżywała McNeil. Styl autorki jest dość liryczny, pełen obrazowych porównań, zdań dających do myślenia. Zachwyca również konstrukcja książki. Każdy rozdział, nie bez przyczyny, rozpoczyna się definicją jednego z wielu rodzajów lodu, a relacja z kolejnych pór roku i zmian czasu dnia i nocy przeplata się z osobistymi wspomnieniami. Polski wydawca wzbogacił książkę zdjęciami Łukasza Kuczkowskiego i typograficznym rozróżnieniem poszczególnych narracji w książce. W dodatku pełno tu ciekawostek, o których trudno zapomnieć (np. ta, że największa zanotowana góra lodowa miała powierzchnię porównywalną do obszaru Belgii). Ogromne znaczenie ma jej warstwa poznawcza i w pewnym sensie wychowawcza. Autorka tłumaczy, że nasza teraźniejszość to świat, w którym wypieramy zmiany klimatyczne, bo ich skutki nie będą dotyczyły naszego pokolenia. Ale czy wolno nam o tym zapomnieć? 

Ponieważ miałam przyjemność uczestniczenia w procesie wydawniczym i czytania Dzienników lodu przed 18 miesiącami, dostałam propozycję napisania okładkowego blurba, który dobrze oddaje moją miłość do literatury polarnej i książki McNeil, dlatego też w tym miejscu przytoczę tych kilka zdań: 

(Ta książka to) fascynująca podróż w głąb przeszłości i przyszłości, tej osobistej i globalnej, relacjonowana prosto z dna rozpaczy i Dna Świata. McNeil zabiera czytelnika na Antarktydę — pachnącą krzesiwem i zatopioną w nadmiarze ciszy, pozbawioną horyzontu i życia, a jednak gwarantującą istnienie naszej planecie. Dzienniki lodu to książka, na stronach której zostaje przekroczona niejedna granica, próg, do którego lepiej nie docierać bez dobrego przewodnika.

NIE NAPISZĘ O TYM, ŻE… (Oh, wait!)

… warto przyjrzeć się postaci ojca autorki

… z lektury dowiecie się, że największa zanotowana góra lodowa miała powierzchnię porównywalną do obszaru Belgii

… autorka dzieli świat na realny i antarktyczny.

SKRÓT DLA OPORNYCH

Dla kogo napewno tak: dla czytelnika otwartego, zaangażowanego (najlepiej w sposób romantyczny), zainteresowanego warsztatem pracy pisarza, podróżami, historią wypraw arktycznych i antarktycznych, a przede wszystkim zmianami klimatycznymi na Ziemi i zapobieganiem negatywnym skutkom globalnego ocieplenia.

Kto powinien unikać: czytelnicy uczuleni na lekkie filozofowanie w literaturze faktu i ci, których nie obchodzi to, „co stracimy, kiedy zniknie cały lód”.

Jean Mc Neill (tłum. Paulina Surniak)

Wydawnictwo Poznańskie

Liczba stron: 464

Ocena: 5/6

W TAKIM RAZIE PORA NA KONKURS 🙂

Mam dla Was 3 egzemplarze książki McNeil.

Powędrują do osób, które najciekawiej opiszą…

jeden dzień z życia lodu w pamiętnikarskiej formie 😀 

Na Wasze konkursowe prace (wcale nie muszą być długie) czekam do niedzieli, 5 listopada, do 23:59. Wysyłajcie je na adres: kotnakrecacz@gmail.com

Dołączcie proszę krótkie oświadczenie, że zgadzacie się na opublikowanie Waszych dzieł. 

Rozwiązanie konkursu za tydzień 🙂

2 komentarze

  • bla

    Chciałam tylko dodać, że książka jest naprawdę pięknie wydana, taka dopieszczona 🙂 Oglądałam ją dziś z każdej strony chyba z pół godziny. A Twój “wkład” w postaci blurba świetny i intrygujący, gratuluję 🙂