“To, co zostało” z mojej pierwszej lektury Jodi Picoult

Moja pierwsza Jodi. I nie wiem, czy chcę kontynuować tę znajomość — boję się, że mnie zawiedzie, że nie okaże się warta zachodu. Ta pozycja natomiast przerosła oczekiwania — spodziewałam się ckliwego amerykańskiego romansidła o historią w (dalekim) tle. Tymczasem otrzymałam pięknie skonstruowaną powieść, w której historia, tak bliska mi historia, jest głównym bohaterem wydarzeń.[…]

“Zatoka o północy” Diane Chamberlain – czyli harlequinowe czytadło w ładnym opakowaniu

  Ostatnio większość moich rozważań o przeczytanych książkach rozpoczynam od zdania: “Dawno nie czytałam książki, która….”, ale i tym razem nie umiem się powstrzymać. Dawno już nie czytałam książki, której pochłonięcie zajęłoby mi prawie miesiąc… I to absolutnie niestety nie jest związane z tym, że była tak wymagająca i musiałam ją sobie “przetrawić” – ta[…]

Panina Manina (co to za imię??), czyli klub i “Córka dyrektora cyrku” Gaardera

Poniżej fragment z protokołu ze spotkania Klubu ’86, poświęconego Córce dyrektora cyrku Gaardera” Tym razem pretekstem do spotkania była Córka dyrektora cyrku J. Gaardera, królowały zatem dania norweskie. Lub raczej nazywając rzeczy po imieniu — królował norweski łosoś w wielu postaciach. Był więc łosoś pieczony z pikantnym sosem pomidorowym, kanapeczki z serkiem i wędzonym łososiem[…]

“Młodszy księgowy” J. Dehnela – książka odmieniona przez wszystkie przypadki

Młodszy księgowy Jacka Dehnela to dość obszerny zbiór literackich perełek, tym bardziej szlachetnych, że traktujących o samej literaturze. Niestety nie na tyle obszerny, a może zbyt dobry, by starczył na dłużej niż dwa dni. To książka, którą się chłonie. Pochłonęłam, zdaję relację.   Erudycja i żądlące pióro Dehnela nie były dla mnie nowością, kiedy zaczynałam[…]

Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek

    Dawno nie czytałam książki, która wygrałaby z nocną burzą i pośpiechem codzienności. Dawno też nie czytałam książki, którą pochłonęłabym jednym tchem w pół nocy i pół poranka. Zachęcona tytułem  i zniechęcona wydaniem, które wskazywałoby na tanie romansidło, trochę w stylu Nicholasa Sparksa (którym swego czasu również nie gardziłam), zostałam wchłonięta (!) przez Stowarzyszenie[…]

Tajemniczy ogród, a w nim… Puszkin

Powszechnie wiadomo, że jestem fanką wrzosowisk i wiktoriańskiej Anglii, dlatego Tajemniczy ogród był jak znalazł dla mnie. Przecudna historia, przepięknie napisana – a mogę to stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, ponieważ czytałam ją w oryginale. I choć odbiór, szczególnie na początku, trochę zakłócał mi dialekt rodem z XIX-wiecznego Yorkshire, jestem zachwycona! Sięgnęłam do niej, ponieważ dawno[…]